Doszło do utożsamienia walki o prawdę i pamięć o Smoleńsku z politycznym poparciem dla zdobycia władzy przez Jarosława Kaczyńskiego. I to w ramach partyjnego monolitu. W takim wypadku ja jestem poza tym monolitem.
Solidarnej Polsce Jarosław Kaczyński powiedział jasno: „Nie będziecie tam razem z nami, bo służycie drugiej stronie". Ale nie mam z tym ani ludzkiego, ani politycznego problemu. Problem jest gdzie indziej. Jarosław Kaczyński jest krytykowany za to, że wykorzystuje rocznicę katastrofy, że gra trumnami. Taka krytyka wynika ze słabości albo złej woli.
Dorn mówi o "koncepcji politycznej" prezesa PiS:
Według Kaczyńskiego Polską rządzi konfederacja zdrady narodowej, która ma ogromny wpływ na opinię polityczną. Wspierają ją wiedzeni niskimi pobudkami sojusznicy Donalda Tuska i Adama Michnika, a także pożyteczni idioci, w tym Solidarna Polska, ze szczególnym uwzględnieniem mnie.
Dopóki konfederacja zdrady narodowej rządzi, nic nie da się zrobić. Dlatego najpierw należy ją rozbić. Wtedy będzie możliwe najważniejsze: dojście do prawdy o katastrofie. A więc jedyną drogą do prawdy o Smoleńsku, do przywrócenia elementarnego ładu moralnego jest zdobycie władzy przez PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele. To nie jest koncepcja wariata, cynika. To jest spójna i poważna koncepcja polityczna. Ma tylko tę wadę, że jest niesłuszna, i dlatego jej nie popieram.