Zachowanie marszałka Stefana Niesiołowskiego od dłuższego czasu kompromituje nie tylko polski parlament, posłów, senatorów, ale wszystkich ludzi z tzw. życiorysem. Zasługi z lat opozycji i konspiracji antykomunistycznej przestają cokolwiek znaczyć. Gorzej, słuchając i oglądając Stefana Niesiołowskiego traci się szacunek dla tamtych dokonań. Uderza to przede wszystkim w organizację skupiającą byłych działaczy opozycji demokratycznej, antykomunistycznego podziemia i "Solidarności".
Reporter Witold Gadowski skomentował:
Można lubić Stefana Niesiołowskiego, można go nie lubić, ale przecież to nie z powodu jego działań „Solidarność” protestuje pod sejmem. (...) Działania pana posła Niesiołowskiego coraz częściej przypominają tanie prowokacje na użytek brukowców, prowokacje które w istocie przykrywają rzeczy ważne, rzeczy niewygodne. Ludziom żyje się coraz gorzej, towary drożeją, Polska traci na znaczeniu w sferze polityki międzynarodowej, śledztwo smoleńskie zmieniło się w rujnującą autorytet państwa farsę, a wszyscy w kółko tylko: „Niesiołowski to, Niesiołowski tamto...”.
Rybitzky natomiast napisał o możliwości zakończenia tej sprawy w sądzie:
Oczywiście Tusk i PO zareagowali zapewne co najwyżej wzruszeniem ramion, ale prokuratura może mieć problem ze schowaniem sprawy pod dywan. Policja i śledczy w przeszłości zbyt często zajmowali się bowiem ściganiem niebezpiecznych staruszek wymachujących laskami w kierunku dziennikarzy, aby teraz zlekceważyć oczywisty fizyczny atak – jeśli nawet nie na osobę, to kamerę.
(...) Rzecz jasna w narracji postępowych mediów w rodzaju "Gazety Wyborczej" Stankiewicz jest sama sobie winna z powodu prowokacyjnego zachowania. Tymczasem obejrzawszy jeszcze kilka razy nagranie spod Sejmu muszę stwierdzić, że Ewa Stankiewicz nie zrobiła nic ponadto, co codziennie można oglądać na korytarzach Sejmu. Albo w studiu "Kropki nad i". (...) Jeśli Niesiołowski nie zostanie ukarany, to kiedyś ktoś urażony "prowokacjami" Moniki Olejnik może wstać i dać pani redaktor po zębach. Broniąc Ewy Stankiewicz bronimy każdego dziennikarza.