Może są, a może ich nie ma. Jedno wydaje się pewne. Jeśli nie będzie „taśm”, to nie będzie „afery”. W polityce spektaklu, którą wspólnie kreują media elektroniczne i „medianci” Donalda Tuska „afera” jest wtedy, kiedy są „taśmy”.
Były Marszałek Sejmu po zapoznaniu się z „taśmami Serafina” stwierdził:
Są tam tropy, które mogą prowadzić do postawienia zarzutów kryminalnych (składanie fałszywych zeznań, wyprowadzanie pieniędzy w celu założenia spółki w Mołdawii), ale w istocie rzeczy rozmowa dotyczy nietycznego, nieestetycznego, patologicznego rwactwa drobnego lub co najwyżej średniego kalibru. Emocjonuje się nimi cała Polska bo są „taśmy”.
I porównuje ten aferalny plankton z jądrem o wiele grubszej sprawy, „info-afery” którą ujawniła „Rzeczpospolita”:
Wg CBA największą aferę korupcyjna w historii III RP (najwyższa jednorazowa łapówka – 5 mln zł, zablokowane przez Komisję Europejską środki w wysokości ponad 1 mld złotych i plan informatyzacji państwa w gruzach). Nie było „taśm”, więc nikt poza samotnym red. Cezarym Gmyzem infoafery nie drąży.