Na początku tekstu Łukasz Warzecha wspomina:
Kiedyś Donald Tusk, walcząc o zwycięstwo wyborcze, ukuł termin „klasa próżniacza”, mający oznaczać większość polityków. Poza nim samym i jego ugrupowaniem, rzecz jasna. Sugerował, że Platforma po dojściu do władzy zrobi z tym próżniactwem i pasożytnictwem porządek.
A dziś?
To było kilka lat temu. Od tego czasu rząd Tuska zwiększył znacząco zatrudnienie w administracji publicznej, a jego ministrowie obrośli w gabinety polityczne (zatrudniani tam ludzie nie muszą przechodzić żadnej procedury konkursowej; ministrowie mają praktycznie dowolność w ich przyjmowaniu). W spółkach skarbu państwa nie wprowadzono żadnych reguł, zwiększających przejrzystość.
Tusk obudził się nagle, po ujawnieniu taśm Serafina, i teraz zapowiada zmiany. Rychło w czas – PO rządzi już pięć lat. Na razie pan premier ogromnie się niepokoi, że niektóre media, zamiast ograniczyć swoje oburzenie do PSL-u, śmią interesować się podobnymi praktykami także w Platformie. Faktycznie, skandal.