Paweł Kowal, europoseł wybrany z listy Prawa i Sprawiedliwości, a dziś szef Polska Jest Najważniejsza w Dzienniku Polskim przypomina zakorzeniony już stereotyp:
Stolicą lemingów, powiedzmy Lemingowem , jest warszawski Wilanów, ale lokalna wersja takiego centrum istnieje w każdym większym mieście. Lubią rano coffe haven, na weekend wkładają różową koszulkę, jeśli zimniej, to sweterek w serek. Głosują na PO, bo mają poczucie, że nie jest aż tak źle, jak mówi prawica i boją się powrotu Jarosława Kaczyńskiego do gmachu w Alejach Ujazdowskich.
Jednak jak zauważa:
Jeśli ktoś wśród lemingów żyje, szybko się zorientuje, że dużo pracują, prowadzą dzieciarnię do pierwszej komunii, mają kredyt we frankach, auto też w kredycie, ale bardzo dobre, czasem przyjechali z prowincji do większych miast i przez pierwsze lata było im ciężko. Angażują się bardziej na poziomie gminy, osiedla – a to walka z uciążliwą restauracją, a to zbiórka na remont. Tak, nie ufają politykom m.in. za nepotyzm, za popieranie na stanowiskach pociotków – dla lemingów zdobywanie pracy to największa trauma. Gdyby stracili tę swoją dobrą.
Wreszcie były wiceszef MSZ formułuje własną odpowiedź „dlaczego nie tracą czasu na politykę”: