Według Bochwic sprawa budzi pewne wątpliwości:
Jeśli sprawa jest prawdziwa, to oczywiście mamy do czynienia z wydarzeniami wielkiej wagi. To jest poważne zagrożenie dla państwa. Cała sprawa budzi jednak moje zdziwienie i wątpliwości. To jest najłagodniejsze określenie, jakie przychodzi mi na myśl. Wiele faktów podanych przez prokuraturę wydaje się absurdalnych. Nasuwa się pytanie, czy podejrzany mężczyzna jest zdrowy psychicznie, jeśli ta cała sprawa w ogóle istnieje. Nie sądzę bowiem, że ktoś zdrowy mówił o sobie, że działa z pobudek nacjonalistycznych oraz ksenofobicznych, jak cytował prokurator. Prokuratorzy w ogóle dziwnie się zachowywali na spotkaniu z dziennikarzami. Prokurator Krasoń się śmiał. Odpowiadał, jakby brał udział w teleturnieju. Pytanie również, jak można przewieźć w okolice Sejmu cztery tony materiałów wybuchowych. To jest absurd. Wszystko może być teatralną ustawką, której celów na razie nie znamy. Jeśli jednak jest prawdą, to dlaczego aresztowany tylko dwie osoby i dlaczego nie zrobiono badań psychiatrycznych. On wygląda na wariata, a nie zamachowca.
Publicystka zastanawia się czy cała sytuacja nie jest grą:
Skłaniam się ku temu, że mamy do czynienia z jakąś grą - działaniem prokuratury i ABW na rzecz ich własnych celów. Kilka lat temu również aresztowano w Polsce chłopaka, który miał piwnicę pełną materiałów wybuchowych. I wtedy nikt nie mówił ani o zamachu, ani o zamiarze wysadzenia Sejmu. Mówiono, że to maniak, który zbierał dostępne niestety materiały. Być może i w tej sprawie mamy do czynienia z podobnym wydarzeniem.
I dodaje: