„I nie chodzi tu o polowania na czarownice, czyli bezwarunkowe domaganie się tragicznie niesprawiedliwej sprawiedliwości zbiorowej. Nie chodzi też o zemstę polityczną. Chodzi o to, że w kraju, który miał niewątpliwie największe zasługi w obaleniu komunizmu, nie udało się przeprowadzić spokojnej, precyzyjnej debaty, z której wyłoniłby się opis i ocena tego systemu, wraz z wyraźną propozycją kryteriów moralnego rozliczenia. Nie udało się rozliczyć komunizmu w taki sposób, by rozliczenie owo mogło być uznane za wystarczającą podstawę nowej rzeczywistości. Nie udało się stworzyć powszechnie akceptowanych norm, pozwalających określić, które zachowania byłych członków PZPR są przyzwoite, a które nie.
Gdy Leszek Miller chwali się osiągnięciami „Solidarności" w Brukseli, to tym samym przyczynia się do zablokowania budowy wyrazistego zbioru aksjomatów postkomunistycznej kultury politycznej. Bez tego trudno rozstrzygnąć, co jest prawe i przyzwoite. Tworzy się niezaleczona rana, źródło gorączki. A jak wiadomo, rozgorączkowanych pacjentów raczej nie stać na umiar i rozsądek; często natomiast majaczą. I niestety to majaczenie niejednokrotnie przejmuje rolę „normalnego" dyskursu politycznego. Nie ma bowiem reguł, które pozwoliłyby jasno zdyskwalifikować brednie".