Odniosłem się do notatki Generalnej Dyrekcji, czyli podległej mi instytucji, gdzie jednostka w Katowicach informuje o moich zachowaniach Warszawę. Jest pominięcie w tej notatce informacji o tym, że z placu budowy pojechałem do wójta, gdzie rozmawialiśmy o stanie dróg, raczej o stanie tego, co było kiedyś drogą, dlatego że drogi w gminie Mszana zostały zdemolowane totalnie przez Alpine Bau - wykonawcę tamtejszych inwestycji... W związku z tym udaliśmy się tam na prośbę posła Krzysztofa Gadowskiego. Wójt poprosił kilkunastu urzędników. Po zakończeniu spotkania, gdzie chciałem wracać do Warszawy, pan wójt poprosił abyśmy kontynuowali rozmowy przy posiłku. Zjedliśmy posiłek, rozmawialiśmy tylko o stanie dróg w obecności osób trzecich. Nie byłem przez moment sam, ani z wójtem, ani z posłem, ani z Alpine Bau.
Rzecznik ministerstwa odpowiedział na moje pytania, że pan oczywiście może się spotykać z wykonawcami, ale tylko w towarzystwie Generalnej Dyrekcji - zwłaszcza w tym przypadku, kiedy sprawy z Alpine Bau nie są zbyt jednoznaczne. Sądzicie się też o miliard złotych.
Pozwoli pani, że ja - jako minister odpowiedzialny za budowę dróg - będe decydował, z kim się spotykam i gdzie i w jakim towarzystwie.
Ale kiedy pytania zeszły na mniej przyjemne tematy, minister stracił dobry humor i cierpliwość.
Panie ministrze, pan doskonale wie, że to nie jest kwestia tylko ani obiadu, ani tego jednego mostu, tylko kwestie ADR-ów, zamieszania przy prawach jazdy, brakujących rozporządzeń do prawa lotniczego, umowy z Litwą o przekazaniu kontroli nad 1/5 polskiego nieba, gdzie kontrolerzy piszą do premiera i domagają się interwencji, bo dostali z ministerstwa takie odpowiedzi, które właściwie nie odpowiadają na żadne pytania.
A pani chce żebyśmy się spotkali w sądzie w sprawie tych FAB-ów? Proszę mi powiedzieć. Spotykamy się w sądzie czy nie? (...)