Dobrze musi się żyć w Azerbejdżanie. Spokój. Ciepło. Nuda nawet. Podczas gdy my, biedni, od tygodni jesteśmy bombardowani kolejnymi porcjami wiadomości i wypowiedzi o Smoleńsku, pedofilii, OFE czy wreszcie warszawskim referendum, tam o politykę i wybory nie ma się co spierać, bo nawet wyniki wyborów podawane są jeszcze przed głosowaniem. Biedni muszą być tylko dziennikarze którzy, wyobrażam sobie, są jedyną niezadowoloną grupą społeczną w tym kraju. Jest tam bowiem najwyraźniej tak nudno, że media zmuszone są rzucać się na najmniejszy nawet ochłap informacji. Dowodem jest historia -doprawdy wstrząsająca - z azerskiego portalu Vesti.az.

Trzeciego października około godziny 20. ambasador USA w Azerbejdżanie Richard Morningstar, razem z grupą pracowników ambasady przyszedł do modnej restauracji Tosca, serwującej głównie włoskie dania oraz fast food.

Jak podają Vesti.az za gazetą "Musawat", ambasador, jego żona oraz dwóch pracowników ambasady zostali przydzieleni do stolika w głębi lokalu, blisko ochrony.

Ambasador i jego sąsiad zamówili 50 gramów wódki (...) Po jakimś czasie przyszedł też przywódca Żydów górskich Ichilow. Warto zauważyć, że restauracja Tosca, zbudowana na miejscu byłego lokalu Sahil, jest odwiedzana głównie przez obcokrajowców pracujących w Baku, a ceny są tam wyższe niż w Europie. Według gazety, możliwe jest więc, że ambasador wybrał tę restaurację by odreagować skutki kryzysu finansowego w Stanach Zjednoczonych.

I z ostatniej chwili: wnuczka prezydenta Ilhama Alijewa nie zjadła śniadania.