„Mam do was prośbę: bądźmy wobec siebie solidarni. Kiedy trzeba, stańmy obok siebie. Nie tylko w obronie osób LGBT, za co wam bardzo dziękuję, ale kiedy ktokolwiek jest poniżany – kobieta, mężczyzna, katolik, ateista, uchodźca, Polak czy Polka, głosujący na PiS czy głosujący na Wiosnę, głosujący na Platformę czy głosujący na Razem. Każdy z nas na koniec dnia jest człowiekiem i niech to nas połączy".
„Nie chcę, żeby jeden kopał i opluwał drugiego. Nie chcę, aby przy stołach rodziny się kłóciły, nie chcę, aby sobie ubliżano, aby rzucano w siebie słoikami z moczem. Nie chcę, żeby bito kogoś po twarzy i aby żaden dziennikarz nie był pobity bez względu na to, czy jest z telewizji publicznej, czy z innej. Nie chcę, aby ktokolwiek był bity".
Dowiedz się więcej: Sondaż: Kto jest winny wydarzeń w Białymstoku?
„Wolność oznacza, że się nie boimy. Wolność oznacza to, że możemy gromadzić się w miejscach publicznych, że możemy iść ulicą, trzymając za rękę tego, kogo kochamy, i że nikt z nas nie ma duszy zatrutej lękiem".
Ktoś, kto przez lata nie miał żadnej styczności z Polską, przywieziony w niedzielę do Białegostoku, po usłyszeniu powyższych słów mógłby stracić orientację. Takich słów o miłości, szacunku, solidarności itp. nie słyszy się raczej na politycznych wiecach. W kościołach owszem, ale na ulicach raczej nie. Tam za wszelką cenę usiłuje się politycznego przeciwnika zdyskredytować i o żadnej miłości mowy nie ma. Gdyby takiego człowieka natychmiast potem zaprowadzić do lokalu wyborczego, zagłosowałby z pewnością na któregoś z autorów powyższych cytatów. W kolejności byli to: Robert Biedroń, Włodzimierz Czarzasty, Adrian Zandberg. Czołówka polskiej lewicy.