Jeśli Platforma po niemal ośmiu latach zapowiedzi nagle na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi postanawia się wreszcie zająć in vitro – to jest to czysta polityka.
Jeśli PiS po forsowaniu zakazu in vitro i próbie wprowadzenia kar więzienia dla lekarzy nagle próbuje się z tego rakiem wycofać – to także czysta polityka.
W tym tygodniu w Sejmie te polityczne racje się zderzą, uregulowanie zaś sztucznego zapłodnienia stanie się mniej ważne od politycznych zysków i strat dwóch największych partii.
Za czym jest Duda?
Platformie się wydawało, że pułapka z in vitro zastawiona na prezydenckiego kandydata PiS Andrzeja Dudę będzie idealna. Prezydent PO Bronisław Komorowski lata temu ukuł formułkę, że „zawsze jest za życiem", którą zręcznie tłumaczy swe przekonania światopoglądowe, także tam, gdzie kłócą się one z nauką Kościoła. „Za życiem" to wedle katolika Komorowskiego poparcie dla in vitro oraz sprzeciw wobec kary śmierci oraz aborcji.
Jakie poglądy w kwestii in vitro ma Duda? Tego do końca nie wiadomo, bo zanim został kandydatem na prezydenta, nie wypowiadał się na ten temat. Z jednej strony wywodzi się z Unii Wolności, gdzie ze świecą było szukać konserwatystów. Z drugiej – już jako poseł PiS – w 2012 r. podpisał projekt tej partii domagający się zakazu sztucznego zapłodnienia i karania lekarzy więzieniem do dwóch lat za stosowanie tej metody.