Raczy nas za to od dłuższego czasu ogólnikami i komunałami. Nóż otworzył mi się znów dzisiaj - podczas debaty liderów. Bo jedyne co premier Kopacz była w stanie powiedzieć o planowanych zmianach w PiT to fakt, że PO planuje "prosty, powszechny i sprawiedliwy PIT", do którego włączone zostaną składki na ubezpieczenia i na którym na pewno zyska rodzina z jednym dzieckiem. Problem w tym, że nadal nie wiadomo, jak ten nowy PiT ma być liczony, a nie jestem w stanie słuchać, po raz setny, o tym "prostym i sprawiedliwym". Podobno Ministerstwo Finansów opracowało jakiś algorytm, według którego podatek ma być liczony, ale wzór ów jest całkiem jak złoty pociąg - wszyscy o nim słyszeli, ale nikt nie widział... W efekcie miliony Polaków (poza wymienionymi dziś szczęściarzami z jednym dzieckiem) nadal nie wie jakie podatki dochodowe szykuje mu PO. Może zyskamy, a może i nie...
Podczas dzisiejszej debaty jakieś konkrety podatkowe byli w stanie przedstawić przedstawiciele głównych rozgrywających w tych wyborach: Beata Szydło, Janusz Piechociński i Ryszard Petru. Ale też Adrian Zandberg - jako jedyny odnoszący się też do kwestii aparatu skarbowego.
To niepoważne, że partia rządząca, jako jedyna nie jest w stanie (lub nie chce) przedstawić konkretów - przede wszystkim w zakresie PiT. Pobłażliwie zbywa podatników, traktując nas jak dzieci - śpijcie spokojnie, ta bajka na pewno nie skończy się źle. Ot, takie wieczorne ściemnianie przez opodatkowanie.