Przeczytałem z dużym zainteresowaniem, a jeszcze większym zaskoczeniem oraz – równie silnym zdumieniem - recenzję "Walki z szatanem" Małgorzaty Piwowar, bo z głównymi tezami i wnioskami Autorki jako ksiądz i terapeuta nie mogę się zgodzić.
Mnie osobiście się wydaje, że Konrad Szołajski zrobił film zdecydowanie o opętaniach i nie ma tu żadnej pomyłki, co sugeruje recenzentka. Reżyser przedstawił bowiem przynajmniej trzy przypadki uznanego przez licencjonowanych egzorcystów działania szatana (w filmie występują zresztą nie tylko 3 „opętane" dziewczyny, ale i jeden chłopak, egzorcyzmowany przez pastora), a ponadto pokazał sceny z przeprowadzanych na nich egzorcyzmach. Czy zrobił to w sposób mniej ciekawy, niż - zdaniem Małgorzaty Piwowar - zrobili to Maciej Bodasiński i Leszek Dokowicz w „Egzorcyzmach Anneliese Michel" (którzy po 33 latach na podstawie rozmowy z egzorcystą oraz analizy 51 taśm z przeprowadzanych egzorcyzmów zrealizowali film), jestem gotów dyskutować: po 33 latach można wszystko powiedzieć a nagrania – nie znając historii osób w nich występujących - można różnie zinterpretować; tak postąpili Bodasiński i Dokowicz. Tymczasem w dokumencie Konrada Szołajskiego wszystko, co się dzieje w czasie egzorcyzmu rzeczywiście WIDAĆ (no może nie wszystko, tylko trochę, ale i tak bardzo dużo). Nic nie trzeba analizować, dopowiadać, chyba że sobie ktoś tego zapragnie i sam to, co widzi, zreinterpretuje. Ale wtedy opowiada już własną historię.