13 proc. Polaków w 2016 r. choć raz kupiło produkty spożywcze przez internet. Oznacza to wzrost o 2 pkt proc. w stosunku do roku wcześniejszego, jednak zgodnie z danymi Eurostatu, to badanie grupy konsumentów w najgęściej zaludnionych częściach kraju.
Gdy weźmiemy pod uwagę słabiej zaludnione tereny, wówczas wynik spada do 7–8 proc., co jest wynikiem poniżej unijnej średniej. Mimo to analitycy branży e-commerce mówią o potencjale rynku w samych superlatywach.
Wielkie aglomeracje mają potencjał
– Kategoria na pewno będzie rosła, szybkie wzrosty zanotujemy w konkretnych grupach produktów. Już teraz pojawiają się różnego rodzaju inicjatywy, które pozwalają kupić produkty lepszej jakości niż w dużym supermarkecie przy stosunkowo niewielkiej różnicy w cenie – mówi Piotr Budzinowski, dyrektor działu Product Management Comarch ERP. – Perspektywy rozwoju rynku e-grocery są obiecujące, gdyż oczekiwany wzrost branży oscyluje na poziomie 25 proc. rocznie – dodaje Tomasz Dębowski, dyrektor marketingu Frisco.pl.
Jednak mimo dużego potencjału sprzedawcom wcale nie jest łatwo. Z rynku zniknęła Alma24, jeden z największych sprzedawców żywności przez internet. Z kolei kilka dni temu Tesco ogłosiło wycofanie się z kilku lokalizacji.
– Rezygnujemy z dalszego prowadzenia serwisu Tesco Ezakupy w Częstochowie, Kielcach, Zielonej Górze, Rybniku i Opolu z końcem kwietnia – mówi Michał Sikora, rzecznik Tesco Polska. – W tych lokalizacjach widzimy niewielki potencjał dla dalszego wzrostu i chcemy skoncentrować się na tych miastach, gdzie serwis cieszy się największą popularnością. Nie planujemy kolejnych zamknięć w tym obszarze biznesu – dodaje.