Piątkowa uchwała siedmioosobowego składu Sądu Najwyższego podjęta na wniosek rzecznika praw dziecka nie pozostawiła wątpliwości. To sąd rodzinny wskazuje konkretną rodzinę zastępczą.
Sąd czy starosta
Niepokój rzecznika wzbudziła nie tylko różna praktyka sądów rodzinno-opiekuńczych, ale także ich mało precyzyjne dyspozycje. Z jego informacji wynika, że część sądów wyznacza w orzeczeniu rodzinę z imienia i nazwiska lub konkretny rodzinny dom dziecka. Inne sądy cedują tę decyzję na powiatową placówkę pomocy rodzinie. Np. sąd rodzinny w Gorzowie Wielkopolskim napisał w jednym z postanowień, że małoletnich umieszcza się w rodzinie lub placówce opiekuńczo-wychowawczej, którą wskaże Gorzowskie Centrum Pomocy Rodzinie i Polityki Społecznej.
Kodeks rodzinny i opiekuńczy w art. 109 oraz art. 579a kodeksu postępowania cywilnego nie wskazują wprost, czy orzekając o umieszczeniu dziecka w jednej z rodzinnych form pieczy zastępczej, sąd powinien wyznaczyć konkretną rodzinę bądź rodzinny dom dziecka. W piśmiennictwie prawniczym dominuje jednak pogląd, że to obowiązek sądu. Przemawia za tym choćby wymieniony art. 579a k.p.c. Mówi on, że przed umieszczeniem dziecka w rodzinie zastępczej (rodzinnym domu dziecka) sąd zasięga określonych opinii. I Sąd Najwyższy podzielił to stanowisko.
44 tys. małoletnich żyje w rodzinach zastępczych
Plusy i minusy
– Cieszę się z tej uchwały, przede wszystkim dlatego, że sądy będą miały jasne zasady – wskazuje Dorota Trautman, sędzia rodzinny, wizytator w warszawskim Sądzie Okręgowym. – Stanowisko SN jest też merytorycznie słuszne. Chodzi przecież o ważne decyzje, przekazanie dziecka poza biologiczną rodzinę. Sąd powinien wiedzieć, kto konkretnie będzie się opiekował dzieckiem i czy ta osoba ma ku temu odpowiednie kwalifikacje. Będzie miał więcej pracy, ale dzięki temu podejmie w pełni odpowiedzialne decyzje.