Premier Beata Szydło zapowiedziała we wtorek w Sejmie opublikowanie w terminie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia (według jej współpracowników, przepisy dają na to 10 dni roboczych). – TK potraktowaliście jako bastion obrony waszego interesu i wpływu – zarzuciła opozycji.
Jak PiS zdobędzie ten bastion? Jeszcze w piątek Jarosław Kaczyński zapowiedział nowelizację ustawy o TK. Nazwał ją „naprawczą". – Powinna być wkrótce uchwalona – stwierdził w telewizji Republika, zastrzegając, że nie można wyjść poza „ograniczenia konstytucyjne".
Jego partii chodzi o to, aby tą nowelizacją wprowadzić w konstytucyjnym sądzie własne porządki, co nie udało się na podstawie wcześniejszych przepisów, które w kluczowych punktach zakwestionował Trybunał. Nowelizacja ma zawierać m.in. zasadę, że TK orzeka wyłącznie w pełnym składzie. Przy czym ów pełny skład definiowałaby nie jako dziewięciu (jak dziś), ale od 11 do 15 sędziów.
– Chcemy naprawić wszystko, co jest problemem, na przykład funkcjonowanie Trybunału w większym bądź mniejszym składzie – tłumaczy szef Klubu Parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki.
Taka zmiana miałaby dwa skutki. Pierwszy taki, że prezes TK prof. Andrzej Rzepliński będzie się musiał ugiąć i uznać za pełnoprawnych sędziów piątkę prawników wybranych do Trybunału przez PiS w kontrowersyjny prawnie sposób. Jeśli tego nie zrobi, TK przestanie działać, jako że w tej chwili liczy tylko dziesięciu sędziów. Do tej pory Rzepliński nie uznał nominatów PiS za pełnoprawnych sędziów. Przyznał im jedynie status pracowników i zapewnił miejsca do pracy.