W lipcu stopa bezrobocia wyniosła 12,3 proc i była o niższa o 0,1 pkt. proc. od wyniku z czerwca. Wbrew oczekiwaniom ekspertów, tegoroczny sezon wakacyjny nie sprzyja znaczącemu ożywieniu na rynku pracy.  – Wakacje, które zawsze były motorem tworzenia nowych miejsc pracy, nie skonsumowały znacząco poziomu bezrobocia. Obawiamy się, co będzie się działo w drugim półroczu, kiedy się skończą prace sezonowe, czy wtedy nie pojawi się prawdziwy poziom bezrobocia – przyznaje Krzysztof Inglot, ekspert Work Service.

Tym bardziej, że równie niepokojące są przewidywania, co do przyszłej sytuacji gospodarczej. Europa pogrąża się w recesji. W Polsce wzrost PKB może być niższy od zakładanego, co nie sprzyja tworzeniu nowych miejsc pracy. Pracodawcy boją się etatyzacji, szczególnie tej „twardej" w obszarze umów na czas nieokreślony.  – Mają dwa wyjścia – tłumaczy Krzysztof Inglot. – Mogą dawać coraz wyższe wynagrodzenia pracownikom, których mają, czyli zwiększać ich wydajność pracy albo mogą zatrudnić pracowników tymczasowych.

Inglot przyznaje, że są zawody, których bezrobocie nie dotyczy, wręcz przeciwnie – cały czas toczy się walka o najlepszych fachowców. Polscy pracodawcy są wówczas bez szans w rywalizacji z zagraniczną konkurencją. – Są rynki takie, jak norweski, gdzie polski spawacz zarabia 3-4 razy więcej, czyli ok. 7-15 tysięcy złotych miesięcznie. W Polsce zarobiłby od 2,5 tysiąca do 4 tysięcy złotych - mówi.

W takim przypadku uwidacznia się problem polskiego szkolnictwa, które nie nadąża za zmianami i potrzebami rynku pracy. – Nie ma takiej analizy, która mówiłaby o tym, że dany region Polski nastawia się na dane inwestycje, w związku z czym szkoły nie zaczynają już dziś kształcić w tych kierunkach bądź kierunkach zbliżonych po to, by za 4-5 lat, kiedy przyjdą te inwestycje wypuścić na rynek doświadczonych pracowników – podkreśla ekspert.

Jego zdaniem, widoczny coraz bardziej rozdźwięk między szkolnictwem a gospodarką i biznesem powinien skłonić do rozważenia potrzeby tworzenia szkół zawodowych przy firmach, ośrodkach przemysłowych czy specjalnych strefach ekonomicznych.