Akcja polityków opozycji była reakcją na słowa wicepremiera Gowina, który w środę komentował wysokość nagród przyznanych przez Beatę Szydło swoim ministrom, a także samej sobie (Szydło przyznała sobie nagrodę w wysokości 65,1 tys. zł za 2017 rok - co ujawnił Krzysztof Brejza z PO). Minister nauki powiedział w Radiu Zet, że "gdy był ministrem sprawiedliwości to czasami nie starczało mu do końca miesiąca". - Sytuacja, w której minister zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się jak dożyć do pierwszego, nie jest zdrowa - mówił Gowin.
Po pewnym czasie Gowin przeprosił za swoją wypowiedź. "Przepraszam, tych którzy poczuli się dotknięci moją niefortunną wypowiedzią - zwłaszcza tych, którzy zmagają się z prawdziwym niedostatkiem. Moim zamiarem nie było uskarżanie się na własną sytuację, która bez wątpienia jest o wiele lepsza niż milionów Polaków" - napisał wicepremier.
W odpowiedzi politycy opozycji na swoje konta w serwisach społecznościowych zaczęli udostępniać zdjęcia z Sejmu, na których widać, jak posłami krąży puszka z naklejką "zbiórka na Gowina". Akcja została zainicjowana przez ruch Kukiz'15, ale chętnie "dorzucali się" także politycy PO i Nowoczesnej.
Konrad Piasecki, dziennikarz, który na antenie Radia Zet przeprowadził feralną rozmowę z Gowinem, w czwartek opublikował na swoim koncie na Twitterze zdjęcie z informacją o liczeniu wpływów ze zbiórki. "I mamy wynik. 242 złote. Jarosław Gowin dorzuca do tego od siebie 1200 i całość przekazuje na Centrum Myśli Jana Pawła II, doprecyzowując - na Fundację "Dzieło Nowego Tysiąclecia" - napisał kilka minut później.