W sobotę „Rz” ujawniła na stronie internetowej stenogramy z tajnego posiedzenia Sejmu, na którym minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski miał mówić o podsłuchach zakładanych za czasów rządów PiS.
Politycy PO stwierdzili, że to złamanie prawa, i zapowiedzieli skierowanie wniosku do prokuratury o zbadanie wycieku. – Mamy do czynienia ze skandalem. Jaskrawym i bezczelnym złamaniem prawa – mówi „Rz” Konstanty Miodowicz. – Okazuje się, że wśród posłów znaleźli się ludzie, którzy przedłożyli interes partyjny ponad bezpieczeństwo państwa. Według marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego można mówić o podwójnym nadużyciu. – Po pierwsze nagraniem przez kogoś na sali sejmowej posiedzenia utajnionego, a po drugie nadaniem mu w sposób nieuprawniony charakteru stenogramu – tłumaczył. Zaznaczył, że źródłem przecieku nie mogła być kancelaria Sejmu, gdyż stenogram z piątkowego posiedzenia ma powstać dopiero w poniedziałek.
– „Rzeczpospolita” powinna być ukarana finansowo za ujawnienie tajnych stenogramów – stwierdził w niedzielę w programie TVN „Kawa na ławę” wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. W rozmowie z „Rz” dodał, że kara powinna być na tyle duża, by zniechęcić inne media do podobnych działań. – Jednak zawiadomienia do prokuratury nie złożę, bo się tym nie zajmuję – uciął.
Zapowiedziami Niesiołowskiego zdziwiona jest Krystyna Mokrosińska, szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. – Oddzielmy wypłynięcie informacji od dziennikarstwa. Dziennikarz ma prawo korzystać z innych źródeł informacji – apeluje.
– Naprawdę trudno mi komentować tak niedorzeczne stanowisko – tak ocenił słowa wicemarszałka Przemysław Gosiewski, szef klubu PiS. Dodał, że według jego partii protokół powinien być odtajniony, ponieważ minister Ćwiąkalski nie powiedział nic, co byłoby objęte tajemnicą. Zdaniem Jacka Kurskiego z PiS wystąpienie ministra sprawiedliwości miało na celu odciągnięcie uwagi mediów i społeczeństwa od prawdziwych problemów i faktu, że rząd PO nie potrafi ich rozwiązać. – Miało być coś porażającego, a tymczasem usłyszeliśmy cytaty z kilku paragrafów i oświadczenie ministra, że nic nie powie – ocenił Kurski w TVN 24. „Rz” broni Janusz Zemke, poseł LiD. – Za zachowanie tajemnicy odpowiada ten, kto wytwarza dany dokument i materiał. W prawie jest to bardzo wyraźnie powiedziane. A o karaniu można mówić, gdyby odtajnienie przyniosło duże szkody. W tym przypadku o żadnym uszczerbku dla państwa nie ma mowy – zaznacza.