Audyt rozpoczęto natychmiast – 30 listopada 2007 r., czyli niespełna dwa tygodnie po przeprowadzce do kancelarii.
– Badamy celowość istnienia pewnych struktur. Nie tylko departamentów, ale także blisko 30 zespołów, komitetów – mówi „Rz” Tomasz Arabski, szef Kancelarii Premiera.
Kontrolę przeprowadza wewnętrzne biuro audytu podlegające dyrektorowi generalnemu KPRM. Tomasz Arabski tłumaczy, że audyt ma służyć dopasowaniu organizacji kancelarii do zadań, jakie ma pełnić.
PO twierdzi, że w urzędzie przy Al. Ujazdowskich jest wiele przerośniętych struktur. Donald Tusk już na jednym z pierwszych posiedzeń rządu zlikwidował stanowiska pięciu pełnomocników, którzy działali przy kancelarii. Ich zadania przejęli ministrowie. Zlikwidowano także Departament ds. Bezpieczeństwa, który nadzorował Zbigniew Wassermann. Ale powołano dwa inne: Komunikacji oraz Spraw Programowych. Całkowicie zrestrukturyzowane ma też zostać Centrum Informacyjne Rządu.
Na zarzuty o nadmierne rozbudowanie administracji burzy się PiS. – Istotna jest jakość, a nie ilość. Zespoły powoływane przy premierze były konieczne do koordynacji pracy między resortami – mówi Jacek Kościelniak, zastępca szefa kancelarii Jarosława Kaczyńskiego, dziś wiceprezes NIK. Wtórują mu politycy PiS, którzy twierdzą nawet, że PO szuka na nich haków.