Podtrzymuję swoją deklarację. Jeżeli dojdzie do politycznego sojuszu z SLD, to nie będzie dla mnie miejsca w szeregach PiS – powiedział „Rz” tuż przed otwarciem obrad III Kongresu PiS w Poznaniu eurodeputowany Marek Migalski.
W sobotę „Rz” ujawniła, że wewnątrz partii działa frakcja, mająca swoich przedstawicieli w prezydium, która chce doprowadzić do powyborczej koalicji PiS i SLD. Zdaniem posła Adama Hofmana tylko taki ruch może odsunąć od władzy Platformę Obywatelską.
To zbulwersowało delegatów na kongres PiS. Sprawa ewentualnego sojuszu z postkomunistami stała się jednym z głównych tematów ich kuluarowych rozmów. Większość ten pomysł oceniała krytycznie.
– Mam problem, żeby spojrzeć w lustro, od kiedy skumaliśmy się z czerwonymi w mediach. To, co zrobiliśmy, to zdrada naszych ideałów – stwierdził delegat PiS z Pomorza. Inny reprezentant partii Jarosława Kaczyńskiego, samorządowiec z centralnej Polski, sugerował, że sprawa ma podłoże biznesowe: – Tak naprawdę przebiega linia podziału w PiS. Nie na ziobrowców, spin doktorów i innych, ale na ideowców i bezideową frakcję biznesową, która w sojuszu z postkomunistami widzi szansę na ustawienie siebie i znajomych.
Z kolei poseł PiS Stanisław Pięta stwierdził, że w informacje o sojuszu z SLD nie wierzy. Kilka godzin później w rozmowie z „Rz” przyznał: – Sprawdziłem, coś jest na rzeczy. Jeżeli do tego dojdzie, to cóż, nie muszę być politykiem.