Henryk Stokłosa znów przypomina o swoim istnieniu. Jego książka „W szponach władzy” wczoraj trafiła do księgarń na terenie Piły. To wywiad rzeka z nim i jego żoną. Pilski biznesmen opisuje w niej m.in. kulisy swojej ucieczki z kraju.
Stokłosa, pilski potentat w branży mięsnej, w połowie ostatniej dekady zaczął popadać w kłopoty. Znalazł się w centrum afery korupcyjnej w Ministerstwie Finansów – miał korumpować jego urzędników w zamian za wielomilionowe umorzenia podatkowe.
Kiedy w 2006 r. prokuratura chciała mu postawić zarzuty, zniknął. Ukrywał się za granicą. W końcu niemiecka policja zatrzymała go w listopadzie 2007 r. Miesiąc później Stokłosę wydano Polsce. Na rok trafił do aresztu. Obecnie – już z wolnej stopy – odpowiada przed Sądem Okręgowym w Poznaniu.
Henryk i Anna Stokłosowie twierdzą w książce, że osobą, która w 2006 r. pomogła biznesmenowi ujść przed wymiarem sprawiedliwości, był Jacek Ciechanowski, ówczesny wiceszef PiS w Pile. Wykorzystując kontakty w partii, miał go uprzedzać o zamiarach prokuratury oraz planach partii i rządu zatrzymania go. Małżeństwo Stokłosów twierdzi też, że to działacz PiS doradzał wyjazd za granicę.
O roli Ciechanowskiego mówi też „Rz” jeden ze współpracowników byłego senatora: – Pan Stokłosa początkowo przebywał we Frankfurcie nad Odrą. Mieszkał pod swoim nazwiskiem. Dopiero po ostrzeżeniach pana Ciechanowskiego wyjechał do Bawarii i zaczął podawać się za pisarza.