Jak ustalił tygodnik, w ministerstwie skarbu od 2008 r. w ogóle nie ma papierowych ksiąg wejść i wyjść. Działa za to elektroniczny system rejestracji gości. Informacje znajdujące się w bazie po roku kasowane są automatycznie. Resort ma zatem tylko spis osób wchodzących do budynku w 2013 i 2014 r. Ministerstwo nie ma również papierowych ksiąg wejść, które prowadzone były przed wprowadzeniem systemu elektronicznego. Wszystkie protokolarnie zostały zniszczone z końcem 2013 r. Ministerstwo Skarbu tłumaczy, że procedury wynikają z wykładni Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.

Jak przyznał były prokurator krajowy Kazimierz Olejnik z rozmowie z "Wprost", księga wejść i wyjść może być istotnym dowodem w postępowaniu karnym. Informacje w niej zawarte mogą bowiem wskazać, że np. osoba ścigana kontaktowała się z urzędnikiem z resortu.

Jak donosi "Wprost", po wybuchu głośnych afer politycznych okazywało się, że księgi wejść i wyjść do ważnych budynków ginęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Tak było po wybuchu tzw. seksafery w Samoobronie w 2006 r., gdy okazało się, że zaginęła lista gości odwiedzających hotel poselski.

W porównaniu z resortem skarbu, w innych instytucjach państwowych informacje o odwiedzających przechowuje się co najmniej przez kilka lat. Dla przykładu - w Ministerstwach Spraw Zagranicznych i Rolnictwa - przez dziesięć lat. A w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie – przez pięć lat.