Czy „Le Figaro” wciąż jest jeszcze gazetą liberalną, konserwatywną, proeuropejską i przeciwną skrajnej prawicy? – pod listem zawierającym to dramatyczne pytanie podpisało się w środę 90 dziennikarzy dziennika.
Brézet już na początku czerwca został oskarżony o sprzyjanie Marine Le Pen w czasie wystąpienia w radiu Europe 1 należącym do powiązanego ze skrajną prawicą multimiliardera Vincenta Bollorégo. Teraz uznał on, że Francja stanęła przed rozgrywką między Le Pen a liderem radykalnie lewicowego ugrupowania Francja Niepokorna Jean-Lukiem Mélenchonem.
Czytaj więcej
Po zwycięstwie Zjednoczenia Narodowego w pierwszej turze wyborów we Francji paryski rabin Mosze S...
Kto w swoim sumieniu postawi znak równości między Bardellą (kandydat Le Pen na premiera) a Mélenchonem? Program ZN jest co prawda w niejednym punkcie niepokojący, ale jako alternatywę mamy antysemityzm, islamolewicę, nienawiść klasową i histerię podatkową – napisał Brézet.
Tyle że taka analiza u źródła jest nieprawdziwa. O ile bowiem partia Le Pen może w tę niedzielę zdobyć bezwzględną większość, to Mélenchon nie ma szans dojść samodzielnie do władzy. Nie tylko jego ugrupowanie wchodzi w skład znacznie szerszej koalicji Nowy Front Ludowy, ale i ona dostanie wedle wszelkich sondaży znacznie mniej deputowanych od skrajnej prawicy.