Reklama

Kuropaty jak Golgota

Młodzież z Mińska broni przed zabudową miejsca, gdzie spoczywają tysiące ofiar stalinowskich represji.

Aktualizacja: 01.03.2017 06:07 Publikacja: 27.02.2017 19:17

Białoruskie państwo nie postawiło w Kuropatach żadnego pomnika. Są tylko przyniesione przez ludzi kr

Białoruskie państwo nie postawiło w Kuropatach żadnego pomnika. Są tylko przyniesione przez ludzi krzyże.

Foto: AFP

Od ponad tygodnia na uroczysku Kuropaty na przedmieściach Mińska młodzież blokuje budowę centrum biznesowego. Umożliwiła ją decyzja Ministerstwa Kultury Białorusi sprzed dwóch lat, które zmniejszyło chroniony przez państwo obszar uroczyska, gdzie w czasach Stalina zamordowano kilkaset tysięcy ludzi. Opozycjoniści, którzy prowadzą całodobową blokadę budowy, w czwartek zostali zaatakowani przez grupę zamaskowanych osób.

– Była to milicja. Już następnego dnia dołączyły do nas dziesiątki ludzi, którzy dyżurowali przez całą noc. Zostały przywiezione generatory prądu, postawione namioty. To prawdziwa ludzka solidarność – mówi „Rzeczpospolitej" organizator obrony Kuropat Zmicer Daszkiewicz.

Ale protestować powinni nie tylko Białorusini. – Taka budowa w ogóle nie powinna mieć miejsca – mówi „Rzeczpospolitej" wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma. – Podczas wielkich czystek stalinowskich pogrzebane tam zostały nie tylko dziesiątki tysięcy Białorusinów, Rosjan i Polaków, ale też prawdopodobnie oficerowie polscy oraz jeńcy z tak zwanej białoruskiej listy katyńskiej – dodaje.

Pod kołami ciężarówki

W poniedziałek robotnicy jednak wstrzymali prace. Z pewnością przyczynił się do tego piątkowy incydent z udziałem mieszkańca Mińska Sierheja Palczewskiego. Przykuł się kajdankami do ciężarówki, która próbowała wjechać na teren budowy, i przeleżał na ziemi ponad trzy godziny. Gdy funkcjonariusze służb w cywilu próbowali go zatrzymać, w obronie stanęło kilkudziesięciu mieszkańców pobliskich osiedli. Doszło do szarpaniny i w konsekwencji kilku ubranych na czarno osiłków musiało ustąpić.

Nie bez znaczenia pozostaje też głos w sprawie Kuropat metropolity Białorusi Tadeusza Kondrusiewicza. – Kuropaty to Golgota XX wieku naszego narodu. Cmentarz jest świętym miejscem, które trzeba szanować – oświadczył Kondrusiewicz i zaapelował do władz Mińska, Ministerstwa Kultury oraz inwestorów budowy o rozpoczęcie dialogu z obrońcami uroczyska. – Kuropaty, jako nasza Golgota, powinny zostać narodowym memoriałem pamięci tych, którzy niewinnie zginęli – stwierdził zwierzchnik białoruskiego Kościoła katolickiego.

Reklama
Reklama

Do dziś nie wiadomo, ilu ludzi zamordowano w Kuropatach i gdzie jest granica miejsca pochówków. Po raz pierwszy świat dowiedział się o nich w 1988 roku po publikacji w gazecie „Literatura i Mastactwa" autorstwa Zianona Paźniaka i Jauhiena Szmyhalowa. W artykule „Kuropaty droga śmierci" białoruscy badacze, opierając się na relacjach świadków, stwierdzili, że liczba ofiar może się wahać od 100 do 250 tys.

Po publikacji tych informacji prokuratura Białoruskiej Republiki Radzieckiej przeprowadziła śledztwo i stwierdziła, że w Kuropatach NKWD rozstrzelało co najmniej 30 tys. ludzi. Kolejne i ostatnie śledztwo w latach 1998–1999 przeprowadzała prokuratura Białorusi pod rządami Aleksandra Łukaszenki. Wtedy białoruscy prokuratorzy stwierdzili, że w mińskim uroczysku leży „nie więcej niż 7 tys. ofiar represji". Już kilka lat później znany brytyjski historyk Norman Davies stwierdził, że ofiarami tamtych zbrodni padło ponad ćwierć miliona ludzi.

Polacy w Kuropatach

– W przypadku Białorusi nie wiemy, ilu Polaków zamordowano i gdzie dokładnie zostali pochowani, ponieważ do tej pory żadne prace ekshumacyjne nie zostały przeprowadzone – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Jan Żaryn, historyk i senator PiS. – Kuropaty ściśle wiążą się z tak zwaną białoruską listą katyńską i każde naruszenie spokoju tego miejsca przed ustaleniem prawdy dla strony polskiej jest niepokojące – dodaje.

Do ustalenia prawdy droga jeszcze bardzo daleka. – Na linii polsko-białoruskiej mamy kilka trudnych tematów. Oprócz Kuropat, które od lat czekają na uporządkowanie, mamy też temat obławy augustowskiej. Do tej pory nie udało się przełamać impasu – mówi „Rzeczposolitej" Adam Siwek, dyrektor Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN. – Biorąc pod uwagę, jakie było zagęszczenie ludności polskiej na tych terenach, możemy tylko wyobrazić sobie, jaka była skala represji. Chodzi o tysiące ofiar – konkluduje.

Za rządów Łukaszenki państwo białoruskie postawiło przy mińskiej drodze obwodowej kierunkowskaz z napisem: „Miejsce śmierci ofiar politycznych represji na uroczysku Kuropaty w latach 1930–1940". Ale tylko dlatego, że miejsce to zostało wpisane na listę zabytków jeszcze w 1993 r. za Stanisława Szuszkiewicza – wtedy na jego zaproszenie miejsce to odwiedził prezydent USA Bill Clinton, był tam również prezydent Lech Wałęsa.

– Łukaszenko ani razu oficjalnie nie odwiedził Kuropat, nie zaprosił tam zagranicznych gości, nie złożył kwiatów i nie zapalił świeczki. Nie wiem, czy był tam prywatnie. Dla niego ważniejsza jest Linia Stalina (muzeum w przedwojennym pasie granicznym – red.) – mówi „Rzeczpospolitej" Szuszkiewicz. – Szkoda, że złamałem nogę i muszę siedzieć w domu. Inaczej pojechałbym pomagać obrońcom Kuropat, którzy bronią tego świętego miejsca – dodaje 82-letni były przywódca Białorusi.

Reklama
Reklama

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: r.szoszyn@rp.pl

Polityka
Trump grozi Wenezueli. Maduro mówi o prawdziwych celach prezydenta USA
Polityka
Aleś Bialacki dziękuje Polakom za solidarność. „Na Białorusi więźniów traktuje się jak bydło”
Polityka
Donald Trump zmienia Biały Dom. Tablice pod portretami uderzają w poprzedników
Polityka
Donald Trump wygłosił orędzie. Wypłaci „dywidendę wojownikom”
Polityka
„Działają jak w czasach OGPU i MGB”. Jak Putin tropi przeciwników za granicą?
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama