Tylko w ciągu ostatniej doby aresztowano tam ponad 20 osób. Są wśród nich aktywiści demokratycznej opozycji, ale nie tylko. Zatrzymywani są również dziennikarze oraz zwykli ludzie, którzy wcześniej uczestniczyli w trwających od kilku tygodni protestach. Mińskie Centrum Praw Człowieka „Wiasna" podaje, że obecnie w białoruskich więzieniach przebywa już ponad 100 osób skazanych na kilkanaście dni aresztu i liczba ta ciągle rośnie.
Metody białoruskiej milicji i funkcjonariuszy KGB nie zmieniają się od lat. W czwartek kilku osiłków pobiło i zatrzymało wykładowcę i jednego z liderów Ruchu za Wolność Alesia Łahwinca, gdy wysiadł z samochodu pod blokiem. Lidera opozycyjnej organizacji Młody Front Zmitra Daszkiewicza aresztowano, gdy składał meble (z zawodu jest cieślą) w mieszkaniu znanego białoruskiego poety Uładzimira Arłowa. Funkcjonariusze, by aresztować wieloletniego działacza ruchu demokratycznego Wiaczesława Siuczyka, udali się za nim na cmentarz, gdzie miał uczestniczyć w pogrzebie swojego wujka.
– Władze zaniepokojone są tym, że protesty nie ustają i coraz więcej ludzi w różnych miastach Białorusi wychodzi na ulice, nie zważając na represje, areszty i zwolnienia – mówi „Rzeczpospolitej" Andrzej Poczobut, polski dziennikarz mieszkający w Grodnie.
Wiele wskazuje na to, że białoruskie władze za wszelką cenę próbują uniemożliwić protest 25 marca, który ma być kulminacją wszystkich dotychczasowych. Nawołują do niego wszyscy liderzy białoruskiej opozycji demokratycznej, z których większość spędzi jednak ten dzień w areszcie.
Uwolnienia aresztowanych domagała się w czwartek komisja spraw zagranicznych polskiego Sejmu. – Rząd powinien wesprzeć instytucje zajmujące się obroną praw człowieka oraz niezależne media na Białorusi – mówi „Rzeczpospolitej" wiceszef komisji Robert Tyszkiewicz. – W obecnej sytuacji jest skandalem, że jedyna niezależna telewizja białoruska Biełsat nie ma wciąż przyznanego finansowania ze strony polskiego MSZ – dodaje.