Reklama

Jak zrujnowano karierę niewygodnego prezesa

Byłego wiceministra obrony wrobiono w korupcję, której nie popełnił. Wykorzystano do tego podsłuchy CBA i prokuraturę.

Aktualizacja: 04.05.2017 16:31 Publikacja: 03.05.2017 19:30

Zarzuty wobec Marcina Idzika umorzono w marcu. Prokurator uznał, że były bezpodstawne.

Zarzuty wobec Marcina Idzika umorzono w marcu. Prokurator uznał, że były bezpodstawne.

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Po dwóch latach łódzka prokuratura wycofuje się z zarzutów korupcyjnych wobec Marcina Idzika, wiceministra obrony w czasach, gdy premierem był Donald Tusk, późniejszego szefa Polskiego Holdingu Obronnego (PHO) i EuRoPol Gazu. Prokuratura uznała, że nie popełnił przestępstwa, które mu zarzucono. Zebrane w śledztwie dowody potwierdzają, że od początku nie było podstaw, by postawić zarzuty. Dlaczego to zrobiono? – Według mnie miało to na celu wytworzenie sytuacji prowadzącej do zdyskredytowania mojej osoby i doprowadzenia do odwołania z zajmowanych stanowisk – mówi dziś Marcin Idzik.

Tajemnicza rozmowa

Zarzut „wręczenia obietnicy korzyści majątkowej" Prokuratura Apelacyjna w Łodzi postawiła Idzikowi 19 października 2015 r. Idzik miał ją „wręczyć" podczas rozmowy telefonicznej z łódzkim senatorem PO Maciejem Grubskim 15 marca 2013 r. Idzik był wtedy wiceprezesem państwowego Bumaru, a rząd PO–PSL przygotowywał się do konsolidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego. W rozmowie, którą nagrało łódzkie CBA, w zamian za poparcie tego pomysłu miał zadeklarować, że Bumar może podpisać kontrakt z Fabryką Osi Napędowych z Radomska (FON). Senator Grubski był wtedy wiceprzewodniczącym senackiej Komisji Obrony Narodowej, a 19 marca miało się odbyć posiedzenie komisji w tej sprawie. Miano dyskutować o konsolidacji. Nie wiadomo, jakie słowa dokładnie padły w rozmowie obu polityków, bo stenogramy są tajne.

W śledztwie przeciwko byłemu wiceministrowi pojawiają się poważne wątpliwości. Po pierwsze, data nagranej rozmowy: 15 marca 2013 r. Nagrania mające być dowodem rzekomej korupcji łódzka delegatura CBA z prokuraturą wykorzystały dopiero po upływie ponad 2,5 roku, choć materiał, jeśli nie stanowi dowodu przestępstwa, powinien być zniszczony. Czy łódzka CBA w sposób nieuprawniony dysponowała materiałami z kontroli operacyjnej bez wymaganej zgody sądu? A jeśli tak, to po co?

Zarzuty z opóźnieniem

Senator Grubski, choć jest funkcjonariuszem publicznym, który miał „się dogadać" z prezesem Idzikiem, zarzutu przyjęcia korzyści nigdy nie usłyszał. – To, co zrobiono Idzikowi rękami prokuratury i CBA, to skandal – mówi „Rzeczpospolitej" senator Grubski. Ma wyrzuty sumienia, że zwykła rozmowa o spółce FON stała się hakiem na niewygodnego prezesa. – Jestem parlamentarzystą, zgłaszają się do mnie ludzie, wyborcy, także polskie firmy, jak ta fabryka. Wtedy dużo się mówiło o polonizacji sektora zbrojeniowego, a ja się pytałem, dlaczego tyle przetargów zbrojeniowych wygrywają Rosjanie albo Francuzi, a nie polskie firmy. Czy alarmowanie prezesa spółki zbrojeniowej o tej patologii było przestępstwem? – piekli się senator.

Są i inne wątpliwości. Postanowienie o przedstawieniu zarzutu Idzikowi ma datę 29 września 2015 r. (12 dni po powołaniu go na stanowisko prezesa EuRoPol Gazu), ale przedstawiono je dopiero 19 października. – Chciałem się do tego odnieść, ale okazało się to niemożliwe. Cała czynność trwała kilka minut – przyznaje Marcin Idzik i dodaje, że nie był przesłuchany przez prokuratora, bo ten nie posiadał materiałów z podsłuchów (tłumaczył, że znajdują się one w łódzkim CBA).

Reklama
Reklama

Sprawa przeciwko byłemu wiceministrowi nie miała podstaw i prok. Michał Kurowski, który stawiał mu zarzuty, musiał o tym wiedzieć. – Świadczą o tym dowody z dokumentów oraz powszechna i ogólnie dostępna wiedza – mówi Idzik.

Wyjaśnia, że łódzka prokuratura od roku miała wtedy materiały z Bumaru dotyczące współpracy z Fabryką Osi Napędowych, bo osobiście wydał je CBA. Już wtedy prokuratura musiała mieć nagranie rozmowy Grubskiego z Idzikiem, ale wtedy nie widziała podstaw do postawienia zarzutów – Idzik był w śledztwie przesłuchiwany jako świadek. Poza tym FON miał z Bumarem dwie umowy na mosty napędowe (o wartości 150 tys. zł), tyle że z lat 2011 i 2012. A Idzik był wtedy dyrektorem Biura ds. Antykorupcyjnych w Ministerstwie Obrony Narodowej, a potem wiceministrem – nie szefem Bumaru.

Prokurator umarza

Po zmianie rządu i likwidacji prokuratur apelacyjnych sprawę Idzika przejął nowy łódzki Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej oraz trzeci prokurator Krzysztof Zapałowski. W marcu tego roku wydał postanowienie o umorzeniu zarzutów, które postawił mu Kurowski. Postanowienie jest prawomocne. Prok. Zapałowski w umorzeniu napisał, że „Marcin Idzik nie był zaangażowany w zawarcie kontraktu (z FON – red.), po drugie w żaden sposób na nikogo ze swoich pracowników nie naciskał".

Wiele osób z kręgów ówczesnej władzy twierdzi, że postawienie zarzutów prezesowi Marcinowi Idzikowi nie było przypadkowe. I nie chodziło wcale o fotel prezesa PHO, ale o EuRoPol Gaz, spółkę zarządzaną przez rosyjski Gazprom i polski PGNiG, której 18 września 2015 r. Marcin Idzik został prezesem. To spółka zarządzająca polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego, a jej główne przychody to wpływy z opłat za przesył, głównie od Rosjan. Zarząd zarabia ogromne pieniądze, ale ze względu na Rosjan jest „trudną" w zarządzaniu spółką.

Układ?

Jak pisał w styczniu 2016 r. „Wprost", Idzik został prezesem spółki bez zgody ministra skarbu Andrzeja Czerwińskiego. Ale decyzję o zmianach personalnych podjął jego zastępca Zdzisław Gawlik (miał zgodę m.in. premiera). Zaczęto wtedy rozpuszczać plotki o tym, że PO chciała podjąć decyzje dobre dla Rosjan, m.in. zgodzić się na wypłatę pieniędzy ze zgromadzonego latami zysku (Gazprom chciał za to sfinansować Nord Stream 2).

Co miał z tym wspólnego Idzik? – Nic. Nie chodziło personalnie o mnie. Po powołaniu mnie na prezesa EuRoPol Gazu dostałem esemesa od znajomego o treści: „Zniszczą cię". Każdy byłby tak samo potraktowany – mówi.

Reklama
Reklama

Odwołanie Idzika było jednak trudne, bo polska strona musiałaby wezwać Rosjan na walne zgromadzenie. Ukarano go inaczej. Do stycznia 2016 r. nie podpisano z nim umowy o pracę, nie płacono mu pensji, choć przez cztery miesiące był prezesem. – Podpisano ze mną umowę o pracę pod warunkiem złożenia rezygnacji z funkcji – mówi Marcin Idzik.

Zdzisław Gawlik, dziś poseł PO, mówi, że „sprawa, która uderzyła m.in. w Idzika, powinna zostać wyjaśniona, bo ma wiele warstw". – Powiem oględnie, że poniósł on konsekwencje, żeby ktoś utrzymał wpływy. Idzik nie był człowiekiem pewnego układu. I ten układ nie leży na granicy PO–PiS – mówi tajemniczo Gawlik.

On sam za zmiany personalne w EuRoPol Gazie został odsunięty od obowiązków. Stanowiska nie stracił wyłącznie dlatego, że był to czas wyborów parlamentarnych.

Marcina Idzika skutecznie wyeliminowano z życia publicznego. – Zrujnowano mi życie zawodowe. Chciano ze mnie zrobić rosyjskiego szpiega albo przestępcę. Do dziś nie mogę zrozumieć, kto i dlaczego podjął takie działania wobec mojej osoby. Może w przyszłości to się wyjaśni – mówi z żalem.

Prokuratora Michała Kurowskiego, który pracuje obecnie w departamencie ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, chcieliśmy zapytać, dlaczego postawił zarzuty Idzikowi, chociaż dowody świadczyły na korzyść byłego ministra. Odmówił. – Nie jest już referentem tej sprawy i nie udziela żadnych informacji na jej temat. Ma do tego prawo – przekazał przez Arkadiusza Jaraszka z biura prasowego Prokuratury Krajowej.

Pytania w tej sprawie ponad dwa tygodnie temu wysłaliśmy też do Prokuratury Krajowej w Łodzi. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Reklama
Reklama

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: i.kacprzak@rp.pl

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Była kandydatka na prezydenta chce do Sejmu. Sąd zarejestrował partię Joanny Senyszyn
Polityka
Szczyt Wschodniej Flanki. Przyjęta deklaracja wskazuje Rosję jako największe zagrożenie
Polityka
Konflikt w PiS. Politycy partii reagują na atak Jacka Kurskiego
Polityka
Tomasz Trela: Włodzimierzowi Czarzastemu należy się szacunek od Adriana Zandberga
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama