Rozpoczynający się w sobotę w Poznaniu trzeci kongres PiS ma pokazać siłę i jedność partii. Będą baloniki, oklaski i ponowny wybór Jarosława Kaczyńskiego na prezesa partii. Ale jak dowiedziała się „Rz” w kuluarach zjazdu, wśród delegatów PiS może dojść do ostrego konfliktu. Dlaczego? Bo grupa znanych polityków PiS zamierza agitować za zawarciem, po wyborach w 2011 r., politycznego sojuszu z SLD.
– To jedyny ruch, który odsunie od władzy PO i Donalda Tuska. Jeżeli dostanę prawo głosu, będę o tym przekonywał delegatów – mówi „Rz” poseł PiS Adam Hofman. – Nie jestem zwolennikiem lewicy, ale to mniejsze zło dla Polski niż rządy Tuska – przekonuje Hofman.
– Tonący brzytwy się chwyta. Takie koncepcje mogą zgłaszać politycy, którzy posmakowali władzy, ale nie zdążyli nasycić się jej fruktami – ocenia politolog dr Artur Wołek.
A wśród posłów niechętnych choćby chwilowemu, taktycznemu zbliżeniu z SLD wrze. – Głęboko dystansuję się od tego pomysłu – twierdzi poseł Arkadiusz Mularczyk.
– Zbyt dobrze mam jeszcze w pamięci zbrodnie PRL. I generała Jaruzelskiego – dodaje Maks Kraczkowski, sekretarz Rady Politycznej PiS.