Rozmowy na ten temat zaczęły się już pod koniec rządów AWS. Wtedy pomysł nie uzyskał akceptacji. Potem nie był oficjalnie dyskutowany, ale posłowie co jakiś czas powracali do niego w prywatnych rozmowach. Teraz wrócił za sprawą posła Witolda Gintowta-Dziewałtowskiego z LiD, który deklaruje opracowanie odpowiednich przepisów.
Chodzi o zabezpieczenie socjalne dla wieloletnich parlamentarzystów, którzy po przegranych wyborach nie mogą znaleźć pracy.
– Im więcej kadencji poseł ma na karku, tym trudniej mu potem wrócić do zawodu. Znam przypadki byłych posłów, którzy po wypełnieniu mandatu mają problemy, by znaleźć zatrudnienie. Często tylko ze wstydu nie idą się rejestrować jako bezrobotni – przekonuje Gintowt-Dziewałtowski. Jego zdaniem człowiek, który przez kilka kadencji służy państwu w Sejmie, ma prawo do socjalnego zabezpieczenia, gdy przestaje być posłem.
Jerzy Budnik (PO), szef Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, na której zrodził się pomysł, podchodzi do sprawy ostrożnie. – Mam w tej sprawie ogromne opory. Obecnie brakuje dobrego klimatu do podejmowania takich tematów. Tym bardziej że do załatwienia mamy pilniejsze sprawy. Zaczynanie od takich zostanie źle przyjęte przez społeczeństwo – tłumaczy.
Gintowt-Dziewałtowski ma świadomość, że sprawa będzie budzić kontrowersje. Tym bardziej że zawodowi posłowie podlegają normalnym zasadom rentowym i emerytalnym. Będąc w potrzebie, mogą zaś po odejściu z Sejmu korzystać z pomocy socjalnej na takich samych zasadach jak inni obywatele. Mimo to nie myśli od pomysłu odstępować. – Ta kwestia wraca od wielu lat, ale dotąd nikt nie miał odwagi się nią solidnie zająć. Skoro problem istnieje, nie można dalej udawać, że go nie ma. Widać to choćby po byłych posłach, którzy proszą Sejm o zapomogi – wyjaśnia.