Odniósł się do tego, że przed środowym szczytem Unii w Brukseli nie odbyło się posiedzenie sejmowej komisji ds. europejskich. Jak podkreślał, na szczycie mogły zapaść „jedne z najpoważniejszych decyzji w ostatnim czasie dotyczące UE". – To wstyd, by kraj, który jest prezydencją w UE, pogłębiał to, co jest jedną z wad systemu europejskiego, co nazywa się deficytem demokracji – mówił. Dodał, że kanclerz Angela Merkel uzyskała w Bundestagu pełnomocnictwa do podpisania porozumień w Brukseli.

Stanisław Rakoczy (PSL), dotychczasowy szef komisji, zarzut PiS nazwał nonsensownym. Tłumaczył, że nie może się ona zajmować stanowiskiem, którego nie przedłożył jej rząd. Andrzej Halicki z PO podkreślał z kolei, że działania polskiej prezydencji, także dotyczące spraw gospodarczych, były omawiane na forum parlamentu.