- To niewiarygodne. W Polsce ludzie pracowali nad dokumentem ściśle tajnym i oferowali różnego rodzaju usługi, mówię o wyczyszczeniu danych w tworzących się dokumentach. Za usunięcie danych i pozytywną opinię słyszałem o stawkach wynoszących nawet 200 tys. zł - mówił Dębski w TokFM. Po chwili sprecyzował, że chodzi o członków komisji weryfikacyjnej WSI, którzy takie propozycje mieli składać weryfikowanym przez siebie oficerom. - Słyszałem takie opinie, że członkowie komisji weryfikacyjnej mogli proponować takie usługi oficerom WSI - tłumaczył.

Prowadzący program Tomasz Sekielski, podkreślając powagę zarzutu, dopytywał posła Twojego Ruchu o dowody potwierdzające te oskarżenia. - Ma pan kogoś, kto jest w stanie przed sądem to potwierdzić? - powiedział. W odpowiedzi Dębski zasłaniał się tajemnicą państwową, jaka obowiązuje wciąż tych oficerów. - Wiem, że im jest bardzo trudno rozmawiać o tym nawet ze mną w tych sprawach, bo premier, prezydent, ani resortowy minister ich nie zwolnił (z tajemnicy - red.) - próbował tłumaczyć i dodawał, że wie, że ich wiedza będzie dla Antoniego Macierewicza druzgocąca.

Sekielski nie dawał jednak za wygraną i dopytywał, czy mając taką wiedzę poseł Twojego Ruchu złożył zawiadomienie do prokuratury. Jak się okazało, tego Dębski również nie zrobił. - To były poszlaki, nie miałem danych, nie miałem nazwisk i nie byłem upoważniony, by to robić - przyznał. Dopytywany przez dziennikarza dodał też, że wciąż tych nazwisk nie zna. - Po to właśnie potrzebna jest komisja śledcza. Jeżeli ona powstanie, takich rzeczy będzie więcej - stwierdził na koniec Dębski.