Czego to nie mieliśmy jej zawdzięczać. Czystszego powietrza, powstrzymania globalnego ocieplenia, mniejszych korków. Mieszkańcy miast mieli przesiąść się na nią z samochodów, autobusów i tramwajów, oszczędzając czas, pieniądze i klimat. Ale kiedy socjologowie zapytali użytkowników elektrycznych hulajnóg w największych europejskich miastach, zamiast jakiego innego środka transportu je wybrali, to się okazało, że w zasadzie zamiast żadnego, wskoczyli na nie z marszu. Komunikacyjna rewolucja polega nie na ograniczeniu długości korków, tylko liczby ludzi chodzących na własnych nogach.
I o ile o to oszustwo można jeszcze oskarżyć mieszczańskie lenistwo, o tyle od winy za drugi, znacznie bardziej perfidny podstęp, już się elektryczna hulajnoga tak łatwo nie uwolni. Bo to w końcu on sam, ten kawałek aluminium w kształcie litery L zasilany elektrycznym silnikiem, nazwał się hulajnogą. On, pojazd, w którym nic, a zwłaszcza noga, nie tylko hulać nie musi, ale nawet nie powinna, jeśli tylko chce się uniknąć rozległych obrażeń. Platforma znudzonej turystyki i przejściowej (daj Boże!) mody, która próbuje żerować na nostalgii do dziecięcej zabawy.
Jej sens chyba tylko polski język właściwie uchwycił i zamknął w nazwie tego pojazdu. Nazwie, w której melodii w oczywisty sposób brzmi powiedzenie „hulaj dusza". Bo zanim zaczęła się era elektrycznych silników, aplikacji i ekonomii współdzielenia, dla wszystkich było jasne – tym jaśniejsze, im dłużej niewypowiedziane – że ten pierwszy z pojazdów, których samodzielnie można było dosiąść dostarczał mistycznego poczucia jedności duszy z nogą, ducha z ciałem. Hulająca kończyna wznosiła się rytmicznie w górę w geście pozdrowienia. Przestrzeni wyrwanej czasowi, wolności odebranej bezpieczeństwu, dzieciństwa wyszarpanemu życiu. Nigdy nie zrozumiem, jak można było to wszystko przehandlować za ruch kciuka w kierunku zielonego guzika odpowiedzialnego za przyspieszenie. Szybkość, która nic nie kosztuje, więc nic nie jest warta.
Różnica między hulajnogą a hulajnogą elektryczną jest mniej więcej taka jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym.