Ostatnio udało mi się obejrzeć „W lesie dziś nie zaśnie nikt" – zaskakująco dobrze zrealizowany polski slasher. Nie jest to dzieło zmuszające do egzystencjalnej zadumy, ale nie tego oczekujemy od gatunku. Z serialem „Devs" jest dokładnie odwrotnie. To fantastyka naukowa, coś co lubię najbardziej. Prywatna firma tworzy komputer kwantowy o potężnej mocy, pozwalającej na symulację rzeczywistości. Nastrojowa i klimatyczna narracja doskonale uzupełnia wyrafinowaną wizualną stronę filmu.
Nadrabiam też zaległości – zacząłem od miniserialu „Rojst" o dziennikarskim śledztwie w sprawie morderstwa w prowincjonalnym mieście w późnym PRL-u. To nie brzmi zachęcająco, ale dodajmy obsadę: Andrzej Seweryn i Dawid Ogrodnik, dobry scenariusz oraz świetną scenografię, charakteryzację, kostiumy i otrzymujemy znakomity klimat.
Nie przepadam za serialami historycznymi, dlatego tak długo zwlekałem z obejrzeniem „Babylon Berlin". A serial bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Akcja toczy się w Berlinie roku 1929. W oparach dekadenckich kabaretów wątki kryminalne przeplatają się z politycznymi i obyczajowymi, a w tle rodzi się Trzecia Rzesza.
Czytam sporo literatury popularno-naukowej, ale nie tylko. Spędziłem miły czas z powieścią „Hyperion" Dana Simmonsa. Przedstawia odległą przyszłość, w której ludzkość skolonizowała wiele planet, trwają wojny i nadciąga największa z nich – wojna ze sztuczną inteligencją. Teraz jestem w połowie „Po piśmie" Jacka Dukaja. To ciekawy obraz społeczeństwa postindustrialnego i szkic możliwych kierunków rozwoju naszej cywilizacji. Zbiór esejów krążących wokół tematu końca ery piśmiennej w historii ludzkości kreśli ponurą wizję. Sam pracuję nad tym, żeby się prędko nie ziściła – piszę nie tylko dla dorosłych, ale również dla dzieci i młodzieży.
O tym, jak bardzo wcześniej brakowało mi czasu, niech świadczy to, że dopiero teraz kończę serię, którą sami wydaliśmy (jestem również wydawcą), „Opowieści z meekhańskiego pogranicza" Roberta M. Wegnera, czyli polską „Grę o tron".