Hanna Suchocka. Pierwsza pani premier

Hanna Suchocka. Urząd objęła na zaledwie kilka miesięcy, ale i tak przeszła do historii – była bowiem premierową kobietą w tej roli. Na kolejną przyszło nam czekać 20 lat.

Publikacja: 21.02.2020 17:00

Hanna Suchocka. Pierwsza pani premier

Foto: Fotorzepa

Początek lat 90. to czas mierzony przez kolejno tworzone i upadające rządy. Spośród 24 małych ugrupowań w rozbitym Sejmie najsilniejsza była Unia Demokratyczna (UD) z zaledwie 62 posłami. Wśród nich była Hanna Suchocka. Sejmowa plotka głosi, że jej nazwisko jako kandydatki na szefową rządu padło po raz pierwszy z ust dziennikarzy. Zaskoczeni nominacją byli wszyscy. Również ona sama, bo dowiedziała się o niej, kiedy przebywała w Londynie.

Miała wówczas 46 lat. Od 1969 r. należała do Stronnictwa Demokratycznego, partii satelickiej PZPR. W 1982 r. jako posłanka na Sejm PRL sprzeciwiła się ustawie delegalizującej Solidarność. Jednak w latach 90. nie była powszechnie znana – oczywiście poza rodzinnym Pleszewem, gdzie lokalną karierę polityczną robiła przed wojną także jej babka Anna Suchocka. W Sejmie była jedynie szeregową posłanką.

Sami mężczyźni

Po rozmowie telefonicznej z Bronisławem Geremkiem, ówczesnym szefem Klubu Parlamentarnego UD, natychmiast przyleciała z Londynu do Warszawy. „Zapytałam wprost, czy jeśli nie zgodzę się stanąć na czele rządu, to nie da się stworzyć koalicji, na co Geremek odpowiedział, że to bardzo prawdopodobne" – wspominała po latach. Wokół niej zgromadziło się siedem partii, które postanowiły stworzyć koalicyjny rząd. Porozumienie to było wielką sensacją, bo łączyło wielu odmiennych ideologicznie posłów – od UD z Jackiem Kuroniem, Władysławem Frasyniukiem i Aleksandrem Hallem, po narodowo-katolickie ZChN, z którym związany był m.in. Stefan Niesiołowski.

– To on wraz z Janem Rokitą, który reprezentował UD, zaproponował, by stworzyć koalicję mimo tego ideologicznego podziału – mówi prof. Antoni Dudek, politolog, autor książki „Od Mazowieckiego do Suchockiej". I dodaje: – Jednak do tego potrzebny był premier, który będzie do przyjęcia dla obu tak odmiennych ugrupowań. Wtedy wpadli na pomysł, żeby była to posłanka Suchocka, która wprawdzie była w liberalnej UD, ale także manifestowała swój katolicyzm. Nie ma co ukrywać, że w jakimś stopniu w tle tej historii byli też biskupi z Episkopatu, którzy patronowali powstaniu tego rządu – tłumaczy politolog.

10 lipca 1992 r. Suchocka objęła urząd premiera, dzień później uzyskała wotum zaufania. Do historii przeszła jednak nie tylko jako pierwsza kobieta na czele rządu w Polsce, ale również jako autorka najkrótszego exposé w historii III RP. Wygłosiła je w niespełna 30 minut. Było ono zatem sześciokrotnie krótsze od przemówienia Donalda Tuska w 2007 r.

W prawie 30-osobowym gabinecie Suchocka była jedyną kobietą. „Dopiero teraz (...) sobie uświadomiłam, na co ja się zdecydowałam. Sami mężczyźni! Teraz dopiero mnie ogarnęło przerażenie, ale mam nadzieję, że jakoś podołamy" – mówiła w dniu powołania rządu, który przetrwał niespełna rok.

– Oczywiście ten rząd miał swoje sukcesy i porażki. Według mnie największym osiągnięciem było wprowadzenie podatku VAT, który do dziś jest głównym źródłem dochodu budżetu państwa. A największą porażką był Program Powszechnej Prywatyzacji. Wiemy, że ze wszystkich ścieżek prywatyzacyjnych ta okazała się najbardziej fatalna – ocenia prof. Dudek.

Długo trzeba było czekać na kolejną kobietę na czele polskiego rządu. Była nią dopiero Ewa Kopacz, która objęła urząd ponad dwie dekady później. Po upadku rządu Suchocka pozostała w polityce. Jako prawniczka specjalizująca się w prawie konstytucyjnym zaangażowała się w prace nad powstaniem nowej konstytucji. Po wyborach 1997 r. została powołana na urząd ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w rządzie Jerzego Buzka. Jak wyznała po latach, był to jeden z najbardziej stresujących okresów w jej karierze, a ludzie często o nim zapominają.

U trzech papieży

Z Ministerstwa Sprawiedliwości odeszła w 2000 r. Po dekadzie bycia w centrum politycznych wydarzeń zaczęła szukać zmiany. Rok później ówczesny minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski zaproponował jej podjęcie misji dyplomatycznej w Watykanie. Jak sama przyznała, nie od razu dała się przekonać na bycie ambasadorką.

„Z jednej strony trochę żal mi było zostawić politykę, w którą zdążyłam mocno wrosnąć przez tyle lat czynnej działalności. Z drugiej jednak strony nie potrafiłam wyobrazić sobie udziału w kolejnej agresywnej kampanii wyborczej, a przede wszystkim nieustannej walki z pomówieniami czy wręcz oszczerstwami" – napisała w książce „Ambasador u trzech papieży".

Do objęcia placówki zachęcali ją premier Jerzy Buzek, Jan Nowak-Jeziorański, Władysław Bartoszewski, a także przyjaciele i rodzina. W końcu się zdecydowała. Została trzecim po 1989 r. polskim ambasadorem przy Stolicy Apostolskiej. Obejmując placówkę w grudniu 2001 r., nie miała przed sobą jednak łatwego zadania. Nie była zawodowym dyplomatą. Większość swojej politycznej kariery spędziła w sejmowych salach. Przed wyjazdem na placówkę przeszła tylko kilkumiesięczny kurs w MSZ. Poza tym kilka miesięcy wcześniej doszło do ataków na World Trade Centre w Nowym Jorku. Zamachów terrorystycznych obawiano się także na terenie Watykanu i wszystkie ambasady liczyły się z podwyższonym ryzykiem przebywania na misji dyplomatycznej. Ale nie były to jedyne zmartwienia Suchockiej.

– Musiała przezwyciężyć także pewną ludzką trudność. Objęła placówkę po Stefanie Frankiewiczu, który, krótko mówiąc, był przyjacielem Jana Pawła II. Sam byłem świadkiem nieco kłopotliwej dla niej sytuacji, kiedy papież powtarzał „to pani przyszła po ambasadorze Frankiewiczu...". Myślę, że były chwile, kiedy wolałaby tego nie usłyszeć – mówi Marek Lehnert, wieloletni korespondent Polskiego Radia w Rzymie.

W kolejnych latach przyszły kolejne wyzwania: wojna w Iraku (której sprzeciwiał się Watykan, a którą poparł polski rząd), organizacja ostatniej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, pogarszający się stan zdrowia papieża i jego śmierć, pontyfikat Benedykta XVI i jego rezygnacja z urzędu papieskiego, aż w końcu przywitanie papieża Franciszka. Łącznie Suchocka spędziła na placówce 12 lat.

– To rekordowa i niespotykana w Watykanie długość misji dyplomatycznej. Wszystkie te lata przyniosły jednak wielkie owoce. Suchocka znała praktycznie wszystkich, wielu liczyło się z jej zdaniem. I potem fakt powołania jej przez Benedykta XVI na członka komisji ds. ochrony dzieci, która zajmuje się przypadkami pedofilii w Kościele, świadczy o wielkim zaufaniu, jakie zdobyła za Spiżową Bramą – tłumaczy Lehnert.

I to właśnie tej działalności poświęca ostatnio najwięcej uwagi. Pracuje nad zmianami w prawie kanonicznym, które mają pomóc w walce z pedofilią w Kościele. Po zakończeniu misji wznowiła także pracę naukową. Do 2016 r. była także członkiem, a obecnie honorową przewodniczącą Komisji Weneckiej, czyli Europejskiej Komisji na rzecz Demokracji przez Prawo, za co w Polsce z jednej strony była chwalona, a z drugiej krytykowana.

W 2020 r., kiedy obchodzimy stulecie ukazywania się dziennika „Rzeczpospolita", chcemy przedstawić sylwetki niezwykłych kobiet, szczególnych życiorysów wplatających się w powikłane losy Polski w tym okresie. Nasza lista nie jest zamknięta. Zapraszamy czytelników „Plusa Minusa" do jej współtworzenia. Kandydatury wybitnych Polek, których losy zasługują na przypomnienie, prosimy zgłaszać na adres kobietystulecia@rp.pl

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą