Dwóch panów Hiszpanów z Walencji postanowiło mieć dziecko. Jako że natura wciąż pozostaje nieprzejednana i sama chęć nie wystarczy, musieli poszukać mamy. Wybrali się zatem do Kalifornii, gdzie najpierw znaleźli dawczynię komórek jajowych, następnie zaś inną kobietę, która zgodziła się nosić poczęte w ten sposób dziecko. Wszystko całkiem bezpiecznie, wynajęta mama nosicielka ciąży dostała za usługę 25 tysięcy dolarów.
Dziecko, a raczej dzieci, bo były to bliźnięta, w końcu przyszły na świat. Dwóch miłujących się panów udało się zatem ze swymi pociechami do konsulatu w Los Angeles, by zgodnie z obowiązującym prawem i uznawanymi powszechnie przez oświecone ludy regułami zgłosić i zarejestrować narodziny nowych przedstawicieli gatunku Homo sapiens. Tu spotkało ich rozczarowanie, okazało się bowiem, że prawo Hiszpanii – tak bardzo wprawdzie postępowe i tak uwzględniające wszystkie możliwe potrzeby wszelkich możliwych związków – nie przewidziało instytucji mam do wynajęcia.
Ale dzielni geje nie poddali się. Wiedzieli przecież, że w liberalnym państwie, może najbardziej liberalnym państwie w Europie, o który to tytuł ze wszystkich sił ubiega się Hiszpania, krzywda stać się im nie może. Odwołali się zatem od decyzji konsulatu do instancji wyższej, do Ministerstwa Sprawiedliwości. I nie pomylili się. Szybko otrzymali odpowiedź, że bliźnięta zostaną zarejestrowane jako ich dzieci ze względu na „nadrzędny interes dziecka”.
Ciekawe, że mimo całkowitego, wydawałoby się, wyzwolenia z ograniczeń religijnych czy obyczajowych panowie chcą, by między nimi a owym dzieckiem istniała jak najbardziej dosłowna, materialna, biologiczna więź. Nie wystarczyło im adoptować dziecko. Nie, chcieli mieć potomka, który powstał z ich plemników.
Zastanawiam się, co w tej historii przeraża najbardziej. To, że dziecko przychodzi na świat w wyniku kaprysu dwóch panów? A może zredukowanie macierzyństwa do reprodukcji? Kobiety są tu potrzebne albo jako dawczynie komórek jajowych, albo jako właścicielki brzucha, w którym dojrzewa sztucznie wszczepiony płód. A może jeszcze gorszy jest udział w tym państwa? Ta potworna obłuda hiszpańskiego ministerstwa, którego nazwa „sprawiedliwość” ma tyle wspólnego ze sprawiedliwością, co wynajęta nosicielka dziecka z matką. W każdym razie na świecie pojawili się nowi ludzie. Dwie całkiem niewinne istoty stały się zakładnikami ideologicznego szaleństwa. Stały się środkiem do osobliwego celu, jakim jest zwycięstwo współczesnej jednostki nad naturą. Nie wiem, czy istnieje gorszy rodzaj barbarzyństwa.