Plus Minus poleca. Najnowsze wydanie tygodnika Plus Minus

Rozważania papieża. Janke o politykach "nie do zdarcia". Rosiak o tym, jak wychować i nie zwariować. Rawa o Djokoviciu. Przybylski relacjonuje proces o śmierć króla popu. Polecamy najnowszy numer tygodnika Plus Minus

Aktualizacja: 01.10.2011 01:07 Publikacja: 30.09.2011 19:00

Plus Minus nr 39(970), 1-2 października 2011

Plus Minus nr 39(970), 1-2 października 2011

Foto: Plus Minus

„Jak rozum może odnaleźć na nowo swą wielkość, nie ześlizgując się w irracjonalność? Jak może pojawić się znów natura w swej prawdziwej głębi, w swych wymaganiach i ze swymi wskazaniami?" – to główny temat rozważań Benedykta XVI ujętych w mowie, jaką wygłosił przed niemieckim Bundestagiem w poprzednim tygodniu, którą przedrukowujemy pod tytułem Prośba o serce rozumne.

„Pierwsza Księga Królewska opowiada nam, że Bóg pozwolił młodemu królowi Salomonowi z -okazji jego intronizacji, aby swobodnie poprosił Go o cokolwiek. O co poprosi młody władca w tej tak ważnej chwili? O powodzenie, bogactwo, długie życie, o zgubę nieprzyjaciół? O nic takiego. Odpowiada mianowicie: 'Racz dać Twemu słudze serce rozumne do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra i zła [..]' (1 Krl 3, 9). Biblia opisując to zdarzenie chce nam pokazać, co w ostateczności winno być dla polityka ważne. Jego ostatecznym kryterium i podstawą jego pracy jako polityka nie powinien być sukces, ani tym bardziej korzyść materialna. Polityka musi być staraniem się o sprawiedliwość i tworzeniem w ten sposób podstawowych przesłanek dla pokoju.

Oczywiście polityk szuka sukcesu, który sam przez się umożliwia skuteczne działanie polityczne. Sukces podporządkowany jest jednak kryterium sprawiedliwości, woli przestrzegania prawa i znajomości prawa. Sukces może być również zwodniczy, prowadząc tym samym do zafałszowania prawa, do niszczenia sprawiedliwości. 'Czymże są więc wyzute ze sprawiedliwości państwa, jeśli nie wielkimi bandami rozbójników?' – napisał kiedyś św. Augustyn. My, Niemcy, wiemy z własnego doświadczenia, że słowa te nie są czczymi pogróżkami.

Służba prawu i zwalczanie panowania niesprawiedliwości są i pozostaną podstawowym zadaniem polityka. Jak rozpoznajemy, co jest słuszne? Jak możemy odróżnić dobro od zła, prawo dobre od prawa pozornego? W odniesieniu do wielkiej części spraw, które należy regulować pod względem prawnym, kryterium woli większości może być wystarczające. Oczywiste jest jednak, że w podstawowych kwestiach prawa, których stawką jest godność człowieka i człowieczeństwa, zasada większościowa nie wystarcza: w procesie tworzenia prawa każda osoba, poczuwająca się do odpowiedzialności, winna sama poszukiwać kryteriów nadające kierunek jej krokom".

? ? ?

„Po wyborach 9 października władza po raz kolejny - niezależnie od ostatecznego wyniku – trafi do pokolenia polityków, którzy dojrzewali w PRL. I tak nie mamy lepszych" – stwierdza Igor Janke w analizie zatytułowanej Nie do zdarcia

„Od upadku komunizmu w 1989 roku pokolenie, dla którego które życiowym doświadczeniem był Sierpień '80, karnawał Solidarności, stan wojenny, szarość lat osiemdziesiątych. i Okrągły Stół - ciągle jest przy władzy. To ludzie, którzy w 1989 roku mieli 30 - 40 lat. Niezależnie od tego,  po której stronie barykady byli: doświadczenie walki w komunizmie – walki z systemem czy walki o stołki w aparacie komunistycznym – okazało się skuteczną szkołą.

Mamy już pewność – to pokolenie dalej będzie trwało przy władzy. Jego przedstawiciele będą rządzić przez co najmniej następne cztery lata  a niewykluczone, że i dłużej. Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, którykolwiek z nich zostanie szefem rządu, są ludźmi tej samej generacji. Podobnie jak Bronisław Komorowski, oraz większość dotychczasowych premierów - Leszek Miller, Józef Oleksy, Włodzimierz Cimoszewicz, Marek Belka, Jerzy Buzek, Jan Krzysztof Bielecki. Wyjątkiem raczej potwierdzającym regułę był nieco od nich młodszy Waldemar Pawlak.

Co sprawiło, że tamto pokolenie okazało się tak bardzo skuteczne? Dlaczego pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków, a więc ludzie, którzy w okolicach 1989 roku  dopiero wchodzili w dorosłe życie, którzy działali wówczas w tzw. drugim NZS-ie , którzy i wtedy i przez całe 20-lecie byli bardzo aktywni publicznie i działalności biznesowej, nigdy nie przejęli realnej władzy w Polsce? Jak to się stało, że nie pojawiło się żadne inne młodsze środowisko, młodsi liderzy, którzy sięgnęliby po odpowiedzialności i władzę?

Kilka miesięcy temu Marek Cichocki pytał na łamach 'Teologii Politycznej': 'Czy ta Polska będzie miała zdolność dalszego trwania, kiedy nie będzie już tych ludzi, którzy ją stworzyli – taką, jaką jest dzisiaj – i którzy nią obecnie niepodzielnie władają. Inaczej mówiąc, czy jest możliwa w Polsce pokoleniowa zmiana polityczna?'. Na razie nic nie wskazuje, by ci ludzie mieli odejść od rządzenia. Nie ma nawet kandydatów do ich zastąpienia.

Pokolenie tzw. drugiego NZS-u nie weszło wprawdzie do polityki ale było niezwykle aktywne i odnosiło wiele sukcesów na innych polach. Niemal całości przejęło media. Zrobiło ogromne kariery w biznesie. Ale na szczyty polityki przebiło się niewielu z nich.

Różnica jakości między Jarosławem Kaczyńskim, Donaldem Tuskiem (przy wszystkich ich wadach) a ich zapleczem jest ogromna. To w Tusku i Kaczyńskim jest siła, to w nich jest sprawczość. Paweł Kowal przy nich jest młodym, zdolnym, ale ciągle jeszcze nie sprawczym politykiem. W PO nie ma nawet innej wersji Pawła Kowala.  W SLD, ani nigdzie na lewicy nie widać nikogo, kto miałby potencjał przywódczy. Wydawało się przez chwile, że miał go Bartosz Arłukowicz, ale został błyskawicznie zneutralizowany przez stare wygi. Z odważnego i błyskotliwego młodego talentu dość szybko stał się politycznym oportunistą.

Marek Cichocki we wspomnianym tekście zwraca uwagę na zachodzące w innych krajach  zmiany pokoleniowe.  'W życiu politycznym Anglii nie znajdziemy tam już praktycznie ludzi premier Thatcher. W Niemczech już dawno przeminęła epoka Kohla. We Francji dawno skończyła się władza ludzi Mitteranda'. A  u nas? Ciągle rządzi to samo pokolenie.

Z czego to się bierze? Być może także z tego, że w Anglii, Niemczech i Francji życia publicznego w ostatnim półwieczu nie naznaczyły wielkie wydarzenia. Nie było założycielskiego trzęsienia ziemi 1980 roku, grudniowej nocy i  przewrotu 1989. Życie po prostu się toczyło, a jedni ludzie wymieniali drugich.

Jarosław Kaczyński, Adam Michnik ,Bronisław Komorowski, Ludwik, Dorn,  Donald Tusk i wielu innych wyrośli w trudnym czasie PRL. Bycie wówczas w opozycji  wymagało znacznie większego wysiłku , twardości, gotowości do ponoszenia ryzyka niż obecnie. Przeszli przez więzienia, ucieczki przed milicją. PRL ich hartował. Wiedzieli, ze polityka to czasem walka o wszystko a nie tylko nowy, może dodatkowy zawód. Traktują zatem polityczną walkę nadzwyczaj poważnie, nawet jeśli czasem ma to karykaturalny wymiar.

Sierpień i grudzień były zresztą tak niezwykłym przeżyciem w równym stopniu dla komunistów. Wielcy działacze lewicy, to ci, którzy ostrogi zdobywali za komuny w PZPR. Wybicie się  się w dwumilionowej, całkowicie niedemokratycznej organizacji  wymagało talentu, twardych łokci, cynizmu. Przekształcenie PZPR w SdRP i przebudowa aparatu komunistycznego na nową organizację i wielki układ biznesowy to unikatowe doświadczenie. Dzisiejsi młodzi SLD-owcy nie doświadczyli nawet cienia takich wstrząsów.

Wszystko potem było lżejsze łatwiejsze, miało inny wymiar i wagę. Młodzi politycy po prawej i lewej  traktują dziś politykę ze znacznie większym dystansem. Wiedzą, że to nie jest jedyny świat. A przy tym nie są równie twardzi, bo mniej brutalnie doświadczeni.

? ? ?

Jak wychować i nie zwariować?

– pyta Dariusz Rosiak w minieseju osnutym wokół lektury amerykańskiego bestsellera dla rodziców 'Bojowa Pieśń Tygrysicy' o wyższości zimnego chowu na chińską modłę nad europejskim kultywowaniem wszelkich swobód potomstwa. Zdaniem naszego autora, przeciwstawienie to zresztą jest pozorne.

„Współczesny zachodni rodzic przekonany jest, że właściwie wszystko cokolwiek zrobi, albo czego nie zrobi naznacza dziecko w sposób ostateczny i nieodwołalny. Bycie rodzicem jest dziś śmiertelnie wyczerpującą harówką 24 godziny na dobę, w której nagrodą jest nieustanny strach, gorycz i wyrzuty sumienia za to, że mogliśmy przecież dać dziecku więcej (trzeba je było, cholera, jeszcze posłać na karate, a teraz już miejsc nie ma i co ja mam zrobić?!), a nie daliśmy pozbawiając go być może życiowej szansy.

Wiem, wiem - istnieje coś takiego jak kryzys wychowania, patologie rodzinne i erozja wartości. Ale ja tym razem nie o tym. Piszę o tysiącach normalnych, dbających o swoje dzieci rodzin w Polsce i innych krajach, które w ciągu ostatnich 20 lat dały się przekonać, że wychowanie dziecka jest gałęzią nieprawdopodobnie skomplikowanej wiedzy tajemnej, dziedziny zarezerwowanej dla ludzi po pierwsze doskonale poinformowanych jakie metody wychowawcze są dobre, a jakie złe, a po drugie gotowych dzieciom poświęcić całe swoje życie.

To są oczywiście brednie. Przez wieki bycie rodzicem było czymś naturalnym. Nikt nie zastanawiał się czy nadaje się do tej roli, nie przechodził kursów rodzenia, karmienia, mówienia do dziecka i dziecka słuchania, tylko po prostu miał dzieci i lepiej lub gorzej je wychowywał. Ten paraliż współczesnego rodzicielstwa w krajach zachodnich nie bierze się znikąd. Rodzina i wychowanie dzieci, podobnie jak wiele innych sfer życia, które do niedawna należały do jednostki (np. ustalanie diety i stylu życia, albo stosunki intymne) zostają kolonizowane przez różnego ekspertów działających w sektorze prywatnym oraz agendy państwowe. Państwo ustala czy wolno nam palić papierosy (nie wolno) i być grubym (jeszcze chwilowo wolno, ale moim zdaniem pobłażliwość wobec grubasów długo nie potrwa), a organizacje pozarządowe dyktują jaki seks jest dobry, a jaki nie. Wychowanie dzieci jest zaś gałęzią nauki, której zgłębienie bez pomocy legionu doradców i specjalistów jest dla przeciętnego człowieka nieosiągalne.

Moim zdaniem rodzicielstwo w ogóle nie jest trudne. Trudna to jest fizyka kwantowa, a jej poznanie wymaga wielu lat nauki. Chirurgia na otwartym sercu jest trudna. Gra w futbol jak Lionel Messi jest trudna i wymaga... bycia Lionelem Messim. Ale bycie rodzicem nie jest trudne. Albo inaczej: nie byłoby trudne gdyby tzw. eksperci zamiast przekonywać rodziców, że się do tego nie nadają i wywoływać w nich nieustanny strach i napięcie (które potem, za drobną opłatą, ci sami eksperci pomogą nam opanować) zaoferowali rodzicom staromodną wartość, która nazywa się wsparciem. Na szczęście znają ją jeszcze niektóre babcie i dziadkowie, ciotki, krewni i przyjaciele, którzy dla większości rodziców powinni wystarczyć jako eksperckie zaplecze. Powinni, ale kto by tam słuchał babci.

? ? ?

Nole na prezydenta

– tytułuje Krzysztof Rawa swoją sylwetkę Novaka Djokovicia

„Nie jest niespodzianką, że został najlepszym tenisistą świata. Sensacyjny jest sposób, w jaki to zrobił. Talentu nikt mu nie odmawiał już wtedy, gdy w 2008 roku po raz pierwszy wygrał Australian Open. Ale wówczas doganiał Rogera Federera i Rafaela Nadala małymi krokami, a teraz w ciągu kilku miesięcy rozbił jak chciał układ sił na tenisowym szczycie.Po niedawnym finale US Open były trener Djokovicia Niki Pilić mówił: – Novak grał nieludzko. Robił z Rafaelem Nadalem coś, co można nazwać dźganiem nożem w oko. John McEnroe, który w 1984 roku wygrał 82 mecze, przegrał zaledwie trzy: – Jak żyję, nie widziałem wcześniej takiego zjawiska. Djoković przeżywa największy rok w kronikach naszego sportu. Podobne zdanie ma Mats Wilander, inny z wielkoszlemowych zwycięzców sprzed lat, a także sam Nadal, który z zakłopotaną miną od miesięcy tłumaczy się z frustrującej serii finałowych porażek z Serbem. Na każdej nawierzchni, w każdych warunkach, które kiedyś pozwalały szufladkować tenisistów, a teraz przez Novaka wszelkie takie podziały nagle straciły sens.

Najtrudniej było przyjąć światu wyjaśnienia tenisisty. Sprowadzone do kilku prostych recept jak z socrealistycznego filmu o przodowniku pracy: dojrzałem, zgromadziłem wokół siebie grupę oddanych sprawie ludzi, zaufałem im i oni mi zaufali, poprawiłem braki techniczne, serwis i forehand, przeszedłem na dietę bezglutenową, ciężko trenując zwiększyłem siłę i wytrzymałość. No i bardzo chciałem.

Serbia wiele zawdzięcza Djokoviciowi, ale na pytanie – jak wiele tenisista zawdzięcza ojczyźnie, odpowiedź nie jest już tak oczywista. Jego trener Marian Vajda przypomina, że większość z grupy serbskich sław ostatnich lat budowała swą karierę za granicą: – Djoković ćwiczył w Niemczech, Ana Ivanović w Szwajcarii, Jelena Janković na Florydzie. Tutaj, choć nie chcę tego mówić, to muszę – nic nie było...

Janko Tipsarević, nr 17 na świecie, jeden z tych, którzy też stanowią o sile serbskiego tenisa kończy myśl jeszcze ostrzej: – Nie ma historii za tą historią. W Serbii nie ma infrastruktury, nie ma sprawnej federacji tenisowej, nie ma nikogo, kto by coś dla nas robił. To tak jakby Serbia nagle zaczęła wygrywać z potęgami światowymi w krykieta. Nie ma logicznego wyjaśnienia.

Ameryka kocha symbole, może dlatego mistrzom US Open każe się wjeżdżać na 86 piętro Empire State Builing, na rogu Fifth Avenue i 34th Street i fotografować się ze srebrzystym pucharem na tle zapierającej dech panoramy Nowego Jorku. Hollywood już go chce, bo naturalna ekspresja, wsparta pokazywanym przed laty talentem parodystycznym to też atut Djokovicia. Myśli o tym. W jego otoczeniu jest Ken Sunshine, guru PR, który wśród klientów ma Leonardo DiCaprio i Jona Bon Jovi. Serbia czeka na film.

? ? ?

Za zaufanie do swojego lekarza Michael Jackson zapłacił życiem - przekonuje prokurator, wyliczając rażące zaniedbania Conrada Murraya.  Piosenkarz sam jest winny swojej śmierci - odpowiadają obrońcy. 'On jest potworem', 'Dr. Śmierć' - krzyczą napisy na transparentach ze zdjęciami doktora Conrada Murraya. 'Sprawiedliwość dla Michaela', 'Zamordowano mnie. Żądam prawdy' -  z takimi hasłami przed budynkiem sądu w Los Angeles od wtorku protestują fani króla muzyki pop.  - Jestem na tysiąc procent pewna, że to doktor Murray jest odpowiedzialny za śmierć Michaela Jacksona. Prokurator postawił mu jednak zły zarzut. Zamiast o nieumyślne spowodowanie śmierci, Murray powinien stanąc przed sądem za morderstwo - przekonuje Erin Jacobs, szefowa Justice4MJ (Sprawiedliwość Dla Michaela Jacksona), organizacji skupiającej fanów piosenkarza, której członkowie demonstrowali przed budynkiem sądu.

Tuż obok fanów Króla Popu swoimi transparentami wymachują obrońcy lekarza Murraya. Dookoła demonstrujących tłoczą się zaś reporterzy.  Sam Murray unika wszystkich tych grup, wchodząc do sądu bocznymi drzwiami. Postawny 58-latek odpowiada z wolnej stopy, bo wpłacił 75 tysięcy dolarów kaucji. Na sali rozpraw nie może już jednak uniknąć kamer, bo obszerne fragmenty procesu transmitują na żywo amerykańskie telewizje.

Po pierwszych dniach procesu wydaje się, że prokurator i obrońcy idą na razie łeb w łeb. Wprawdzie po świetnej mowie początkowej prokuratora, Murray wyglądał na człowieka, który myślał już sobie: „no to jestem ugotowany", to obrońcy radzą sobie bardzo dobrze, próbując wzbudzić wśród widzów - a zwłaszcza wśród członków ławy przysięgłych - niepewność, co do przebiegu wydarzeń. Te wątpliwości pozostaną również po ogłoszeniu wyroku. I to niezależnie od tego, czy doktor Murray zostanie skazany czy uniewinniony. Brakuje bowiem twardych dowodów na to, kto, co, kiedy zrobił.

- zauważa profesor Frank Farley, profesor psychologii w Temple University, były prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologów.  - W informacjach dotyczących tego piosenkarza zawsze było jednak wiele niejasności. Ciągłe operacje plastyczne, oskarżenie o molestowanie dziecka, etc. Można więc powiedzieć, że sposób, w jaki zmarł oraz obecny proces stanowią symboliczne zamknięcie życia Michaela Jacksona, które doskonale pasuje do sposobu, w jaki żył - dodaje." Proces o śmierć Króla Popu relacjonuje z USA Jacek Przybylski

Ponadto w Plusie Minusie

„Jak rozum może odnaleźć na nowo swą wielkość, nie ześlizgując się w irracjonalność? Jak może pojawić się znów natura w swej prawdziwej głębi, w swych wymaganiach i ze swymi wskazaniami?" – to główny temat rozważań Benedykta XVI ujętych w mowie, jaką wygłosił przed niemieckim Bundestagiem w poprzednim tygodniu, którą przedrukowujemy pod tytułem Prośba o serce rozumne.

„Pierwsza Księga Królewska opowiada nam, że Bóg pozwolił młodemu królowi Salomonowi z -okazji jego intronizacji, aby swobodnie poprosił Go o cokolwiek. O co poprosi młody władca w tej tak ważnej chwili? O powodzenie, bogactwo, długie życie, o zgubę nieprzyjaciół? O nic takiego. Odpowiada mianowicie: 'Racz dać Twemu słudze serce rozumne do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra i zła [..]' (1 Krl 3, 9). Biblia opisując to zdarzenie chce nam pokazać, co w ostateczności winno być dla polityka ważne. Jego ostatecznym kryterium i podstawą jego pracy jako polityka nie powinien być sukces, ani tym bardziej korzyść materialna. Polityka musi być staraniem się o sprawiedliwość i tworzeniem w ten sposób podstawowych przesłanek dla pokoju.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Luna, Eurowizja i hejt. Nasz nowy narodowy sport
Plus Minus
Ubekistan III RP
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności