Rabowane sklepy, ataki na policję, płonące budynki użyteczności publicznej. Takie sceny z amerykańskich miast docierają do nas niemal nieprzerwanie od wiosny, a dokładnie od momentu śmierci George'a Floyda, który w maju zmarł pod kolanem amerykańskiego policjanta. Pozornie bunt wywołała sama śmierć – w rzeczywistości jednak symboliczna scena, w której figura systemu (policjant) przez długie minuty przygniata wijącego się pod jego nogą obywatela. Kontekst i okoliczności zeszły na drugi plan, wysuwając na pierwszy chęć obalenia symbolu stojącego na straży samego źródła opresji i podporządkowania – władzy, i zastąpienia jej nowym porządkiem.
Na całym świecie w momencie społecznego wrzenia policja staje na froncie walki o utrzymanie ancien régime'u. Doceniana w czasach społecznego spokoju, znienawidzona w okresie burzy. Groźniejsza od walki z nią może być tylko próba jej likwidacji.
Przemoc bez zaufania
Waga symboliczna policji jest niebagatelna ze względu na pełnioną w państwie rolę. Odpowiada za bezpieczeństwo wewnętrzne, czyli w wąskim ujęciu stoi na straży społecznej stabilności i porządku, a do ich zapewnienia jako jedna z niewielu może sięgnąć po przemoc – na mocy umowy społecznej jako przedłużenie ramienia państwa, wyłącznie w celu zapewniania bezpieczeństwa powszechnego. Aby to zadanie należycie wypełniać, policja powinna więc cieszyć się wysokim zaufaniem społecznym przekładającym się na społeczny kapitał. Co jednak, kiedy tak się nie dzieje?
Tragedia policji polega na tym, że jej działanie jest w dużej mierze wtórne wobec kondycji tak instytucji państwa, jak i równowagi wewnątrz wspólnoty. Wysokie zaufanie społeczne, niska przestępczość, bezpieczeństwo samej służby to w dużej mierze czynniki niezależne od działania policji, która ma przede wszystkim wkraczać w momencie niepokojów i rozchwiania, kiedy zaś dochodzi do rekonfiguracji systemu, zawsze jest w forpoczcie rewolucyjnych wręcz zmian.
Zmiany (nie)symboliczne
Nie trzeba sięgać po gruzińską rewolucję róż, która w 2003 roku swoją prozachodnią zmianę rozpoczęła właśnie od modernizacji tej służby. Nie trzeba też wielkiej wyobraźni, aby domyślić się, że istotna prodemokratyczna zmiana na targanej protestami Białorusi rozpoczęłaby się właśnie od rozwiązania znienawidzonego OMON-u i zastąpienia zupełnie nową służbą. Aby zrozumieć ten naturalny dla każdej istotnej zmiany proces, wystarczy spojrzeć na polską historię.