Reklama
Rozwiń
Reklama

Mrówki Jüngera, pluskwy Zinowiewa

Kiedy na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku upadł realny socjalizm, wielu ludziom się wydawało, że wszelkie ideologie odeszły w przeszłość, a pozostał bezalternatywny minimalizm: liberalna demokracja plus wolny rynek.

Aktualizacja: 18.01.2015 12:40 Publikacja: 18.01.2015 11:00

Mrówki Jüngera, pluskwy Zinowiewa

Dziś taki punkt widzenia wydaje się przejawem naiwności. Wystarczy się przyjrzeć debatom nad Wisłą. Niejeden dawny zwolennik przemian zapoczątkowanych u progu III RP nie kryje krytycznego namysłu chociażby nad ówczesną galopującą prywatyzacją polskiej gospodarki.

Czy to już jednak oznacza recydywę myśli socjalistycznej? A może nie warto w ogóle stawiać pytań o żywotność jakiejkolwiek ideologii, bo tak naprawdę XX stulecie to tylko drobny szczegół w dziejach ludzkości. Czym bowiem są spory o lewicowe i prawicowe koncepcje społeczeństwa wobec rewolucji neolitycznej – epoki trwającej w latach około 10 000–4000 przed narodzeniem Chrystusa, kiedy ludzkość przechodziła od łowiectwa, zbieractwa i koczownictwa do rolnictwa, hodowli i osiadłego trybu życia?

Sięgam po najnowsze wydanie kwartalnika „Kronos" (nr 3/2014), a tam jednym z głównych tematów jest dorobek Friedricha Georga Jüngera. Sztandarowym dziełem tego niemieckiego pisarza jest traktat „Perfekcja techniki" z roku 1939, ale w wyniku wojennych perypetii opublikowany dopiero w 1946. Jünger dostrzegał w tej książce podwójne oblicze postępu technicznego – jako czynnika twórczego, a zarazem niszczycielskiego – co dało o sobie znać szczególnie w trakcie dwóch wojen światowych. W oczach autora rozwijająca się technika to także źródło rozrastającej się władzy.

Z kolei w liście autora do swojego starszego brata Ernsta (też pisarza, skądinąd bardziej znanego od niego) z 13 czerwca 1940 roku pojawia się następujące spostrzeżenie: „Z jednej strony udoskonalenie aparatury mechanicznej, z drugiej ludzka organizacja, której powstanie wymusza mechanizm – wszystko to ma cechy przypominające państwo mrówek czy termitów".

Wniosek? Być może to technika (rozumiana także jako technologia władzy czy ujarzmianie przyrody) – często wbrew ideologiom – decyduje o tym, w jaki sposób politycy organizują społeczeństwa.

Reklama
Reklama

Na łamach „Kronosu" Kamil Maria Wielecki przypomina sylwetkę Aleksandra Zinowiewa. Ten nieco zapomniany rosyjski prozaik, filozof, wybitny logik w okresie sowieckim został dysydentem. W latach 70. wyemigrował ze swojej ojczyzny do RFN, by powrócić na jej łono dwie dekady później.

Zinowiew portretował w sarkastyczny sposób społeczeństwo sowieckie. Znamienne jednak, że czarnym charakterem swoich książek uczynił nie tyle wierchuszkę totalitarnego państwa, ile  oddolnie organizującą system zdemoralizowaną tłuszczę – z jednej strony natchnioną obietnicą komunistycznego raju, z drugiej zaś pokonującą niczym człowiek pierwotny rozmaite przeszkody bytowe piętrzące się w wynędzniałym kraju.

Jak zauważa Wielecki, takie ujęcie problemu zaprzecza sentymentalnej wizji, w której zły car gnębi poczciwy, niewinny lud, społeczeństwo sowieckie bowiem opisywane przez pisarza składało się z licznych, mniejszych i większych kolektywów, a te miały swoje hierarchie i w nich awansować można było, tylko wykazując się najpodlejszymi ludzkimi cechami. Bohater powieści Zinowiewa „Świetlana przyszłość" mówi: „warunki życia na granicy możliwości biologicznych (...) wytwarzają określony typ osobników: społeczne pluskwy, glisty, szczury, żmije, jaszczurki, skorpiony".

Myśliciel jednak nie poprzestał na krytycznym portretowaniu realnego socjalizmu. Zjadliwie atakował zmiany będące skutkiem krachu rzeczywistości sowieckiej (wcześniej nie pozostawił suchej nitki na pieriestrojce). Wskazywał konsekwencje rozpadu kolektywów – homo sovieticus (termin ten skądinąd ukuł właśnie Zinowiew), zamiast czynić użytek z wolności, pogrążał się jako niewolnik dawnej nomenklatury doskonale odnajdującej się w nowych warunkach, tyle że realizującej już interesy globalnego nadspołeczeństwa, a nie usiłującej wdrożyć utopię.

Można oczywiście traktować wywody Zinowiewa po zimnej wojnie jako przykład braku zrozumienia dla daru, jakim jest wolność, nawet wprowadzana na gruncie rzeczywistości postsowieckiej. Tyle że beneficjentami rozrostu władzy, będącego efektem postępu techniki, są nie tylko politycy, ale i próbujące ich sobie podporządkować wielkie anonimowe prywatne podmioty. Te zaś, chociażby wielkie korporacje (w tym banki), potrafią upolować niewolnika w najbardziej wolnych społeczeństwach.

Plus Minus
Janusz Kapusta: 30 lat w „Plusie Minusie”
Plus Minus
„Bugonia”: Planeta ludzi i kosmitów
Plus Minus
„Star Wars: Legends of the Force”: Zbieraj i walcz
Plus Minus
„Bastion”: Barwna katastrofa
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Plus Minus
„Miłość”: Pułapki niezależności
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama