Zaczyna od kolegów szkolnych: Mrożek, licealista w Krakowie, był miłym, spokojnym, niekonfliktowym, uśmiechniętym kolegą. Uzdolniony do przedmiotów humanistycznych, w czasie lekcji lubił rysować, był chwalony za wypracowania. Ze względu na wzrost grał dobrze w koszykówkę, ale nie miał upodobania do sportów. Dość milczący, był raczej obserwatorem. Jak niemal wszyscy normalni ludzie po wojnie był biednie ubrany. Donaszał granatowy płaszcz z pomarańczowymi wypustkami, który jego ojciec jako pracownik poczty otrzymał w czasie okupacji. Ojciec, który w 1920, ochotniczo zgłosił się do wojska, przerwał przez to naukę w gimnazjum, gdzie już potem nie wrócił. Pracownicy poczty byli w PRL gorzej wynagradzani niż inne branże i młody Mrożek nie dojadał.
Ojciec Sławomira, będąc w czasie wojny kierownikiem rozdzielni listów, złapał jednego z pracowników na kradzieży pieniędzy z kopert. Po wojnie ten właśnie złodziej został kierownikiem. Ojca przesunięto stopień niżej. Milczenie ówczesnych gimnazjalistów wynikało z poczucia, że nie jest rozsądnie poruszać najważniejsze tematy.
W czasie matur umarła jego matka, z którą miał lepsze kontakty niż z ojcem.