Lisickiego znamy jako twardego katolickiego eseistę, niektórzy wręcz nazywają go na w pół ironicznie (używając tytułu jednej z jego książek) „Nieludzkim Bogiem". Czyżby coś się zmieniło? Czyżby Paweł Lisicki poszedł drogą swojego dawnego kolegi Cezarego Michalskiego? Tak jak on radykalnie zmienił poglądy i będzie teraz obrzydzał wszystko to, co dotąd apoteozował?
Nic takiego. Lisicki nie przestaje głosić klasycznych katolickich poglądów, wręcz przeciwnie – „zachodzi" Kościół z prawej strony. Pokazuje, jak teologowie, hierarchowie, kolejni papieże w ciągu zaledwie kilkudziesięciu ostatnich lat abdykowali z roli strażników wiary i moralności. I zauważa, że – paradoksalnie – jedynym, który usiłował zatrzymać ów proces, był ten, który naprawdę abdykował, czyli Benedykt XVI.
Książka jest zatytułowana „Dżihad i samozagłada Zachodu" i choć ekspansja islamu rzeczywiście jest w niej głównym punktem odniesienia, to stanowi tylko dogodne tło dla opowieści o Kościele katolickim rezygnującym ze swego posłannictwa. Autor opisuje zasadnicze sprzeczności między wiarą w Mahometa a wiarą w Jezusa po to, aby wykazać, jak poważne nadużycia i głębokie błędy teologiczne popełniali posoborowi papieże, gdy usiłowali odnaleźć elementy wspólnoty między religiami chrześcijańską i muzułmańską.
Lisicki stawia obecnemu papieżowi zarzut bardzo poważny: twierdzi, że prowadząc dialog z islamem, Franciszek zaprzecza istocie chrześcijaństwa. Logikę głowy Kościoła nazywa „co najmniej dziwaczną", oskarża papieża o „totalne abstrahowanie od rzeczywistości". Politykę Franciszka wobec muzułmanów nazywa „umizgami i kolejnymi strzelistymi aktami kapitulacji" i ironizuje, że niebawem doczeka się „papieża, który podąży z pielgrzymką do Mekki".
Nie należę do admiratorów papieża Franciszka, jednak nawet mnie parę razy ostry ton Lisickiego zaskoczył. Nie ukrywam – przyjemnie zaskoczył. I w pełni podzielam wracającą jak leitmotiv w tej książce diagnozę: „Jezus przegrywa w starciu z Mahometem, bo... nie ma komu głosić jego nauk". To nie znaczy, rzecz jasna, że Kościół nie głosi nauk, ale nie są to już te same nauki, które głosił przez niemal dwa tysiące lat.