Na początek podzielę się pewną historią. Poszukując swojej ścieżki życiowej, miałem okazję odbywać formację wprowadzającą w życie zakonne. Kandydaci do zakonu mieli do wykonania dwa psychologiczne ćwiczenia. Jednym z nich była tzw. linia życia. Mieliśmy stworzyć chronologiczną taśmę naszych biografii. Nanieść na nią te wydarzenia, które uznaliśmy za najistotniejsze. Na taśmie kolorami oznaczaliśmy wydarzenia, które wzbudzały w nas określone uczucia – barwy oznaczały emocje, które budziły się w nas, gdy w pamięci przywoływaliśmy daną sytuację.
Drugim zadaniem była konstrukcja tzw. drzewka rodzinnego. Mieliśmy stworzyć coś na kształt drzewa genealogicznego i system znaków opisany przez legendę, która charakteryzowałaby jakość relacji pomiędzy członkami rodziny. Zwieńczeniem obydwu zadań była rozmowa z magistrem (czyli opiekunem i wychowawcą młodych kandydatów do życia zakonnego) na temat wyników naszej pracy. Magistrem – dodajmy – bez psychologicznego wykształcenia.
Zaznaczyłeś wszystkie swoje wydarzenia na linii życia jednakowym kolorem? Z pewnością odciąłeś się od trudnych wydarzeń ze swojego dzieciństwa. Kluczem do odzyskania pogody ducha jest odnalezienie do nich dostępu i ich powtórne przeżycie. Drzewko rodzinne wykazało obecność skomplikowanych relacji rodzinnych po linii ojca albo matki? Z pewnością tam należy szukać źródła problemów w relacjach – a tego typu problemy w przypadku życia zakonnego charakteryzującego się intensywnym życiem wspólnotowym mogą być dyskwalifikujące.
Zwieńczeniem ćwiczeń było wykonanie kilku długich testów psychologicznych i rozmowa z wykwalifikowanym psychologiem i terapeutą. Jak później wyszło z rozmów pomiędzy „braćmi” – tak nazywają się wzajemnie członkowie wspólnoty zakonnej – relacje z ojcem przewinęły się jako hipoteza problemów poszczególnych braci w niemalże wszystkich rozmowach z psychologiem.
Z perspektywy tematu tekstu ciekawą kwestią jest zwłaszcza to, jaki praktyczny skutek przyniósł nacisk na wymienione przeze mnie psychologiczne ćwiczenia. Wyniki oraz opinia przygotowana przez psychologa stały się głównym punktem odniesienia dla definiowania swojej tożsamości. DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholika), DDD (Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych)… W końcu okazało się, że każdy ma jakiś syndrom, bo na każdą rodzinę paragraf się znajdzie.