Czy panowie tak muszą nap…ać od bladego świtu?” – pytał Marek Kondrat w niezapomnianym „Dniu świra”. Pytanie było czysto retoryczne. Robotnicy musieli nap…ać, bo męka Adasia Miauczyńskiego, inteligenta-nieudacznika, nie miała początku ani końca. Dziś liczy się jednak dobra motywacja. Jak u Tomasza Fornala. Siatkarz zdetronizował Miauczyńskiego w roli najwybitniejszego polskiego eksperta od nap…nia nie dlatego, żeby przesłanie jego przemowy było szczególnie zaskakujące. O PR-owym sukcesie zadecydował kontekst. Zwykle podobne wystąpienia mają miejsce w zaciszu szatni, tu wychwyciły je telewizyjne mikrofony. Poza tym gdyby Fornal powiedział do kolegów: „dawać k… nap…my się z nimi, k…”, i siatkarze by przegrali, to nie byłoby tematu. Tymczasem rzeczywiście zaczęli się nap…ać i zwyciężyli w meczu, który wydawał się już przegrany. Wylądowali w końcu w finale olimpijskim, po prawie pół wieku przerwy, a Tomasz Fornal został twarzą tego sukcesu. W pełni zasłużenie. Jego przemowa ma potencjał wręcz filmowy. Siatkarze pokazali hart ducha i dali nam odrobinę radości w tych niewesołych czasach. Na tym można by w zasadzie skończyć, gdyby nie Donald Tusk.