Zwykły poranek na Twitterze lub innym portalu społecznościowym. Trochę informacji, kolejna porcja politycznych kłótni, śmieszne obrazki. Gdzieś w tle migają posty o tym, że w Stanach Zjednoczonych toczy się zażarta dyskusja o rodzicach, którzy wspierają zmianę płci swoich małoletnich dzieci. Zaraz przysłoni go informacja o oburzających słowach jakiegoś celebryty twierdzącego, że istnieje tylko płeć biologiczna. Ktoś przypomina o innych rażących przypadkach transfobii. Już pojawiają się kolejne słowa: transpłciowość, niebinarność, cisseksualny. Znów jakiś wydumany problem, który ma za zadanie odwrócić naszą uwagę od naprawdę ważnych spraw. Kogo to w ogóle obchodzi?