Chinom przez dekady bardzo dobrze szło. Rosły jak na drożdżach. Już pod koniec lat 90. minionego wieku zamieniły się w światową taśmę produkcyjną, a pod koniec 2001 r. weszły jako pełnoprawny członek do Światowej Organizacji Handlu (WTO), mimo że w kraju nadal rządziła twardą ręką Komunistyczna Partia Chin (KPCh).
Ta sprytnie otworzyła tamtejszy ogromny i chłonny rynek dla obcych kapitałów, które – kierując się żądzą łatwego zysku – wdzierały się do Państwa Środka drzwiami i oknami – bo był to nowy, tani i chłonny rynek. Kapitał szedł ze wszech stron, począwszy od krajów najbogatszych – USA, Japonii, Niemiec, zachodniej Europy. To wtedy też przeniesiono do biednych wówczas Chin produkcję, co się teraz odbija czkawką.