Sześć lat temu na jego filmy chodziły miliony, a każdy kolejny odnosił sukces komercyjny. Potem coś się zepsuło. Wyczerpała się pewna formuła bądź widzowie się znudzili. Dość powiedzieć, że najnowszego filmu tego kontrowersyjnego reżysera raczej nie obejrzy w kinach więcej widzów niż „Botoks” w jeden dzień.
„Niewidzialna wojna” wpisuje się w trend filmowych paraautobiografii. Mamy w kinach „Zołzę” inspirowaną życiem scenarzystki Ilony Łepkowskiej, będziemy mieć „Fabelmanów” opowiadających o dzieciństwie Spielberga, mamy też i Vegę. W serii scen kluczy reżyser zdradza, że był wychowywany przez samotną matkę i zawsze marzył o tym, żeby zdjąć z jej głowy troski finansowe. W młodości próbował handlu, także narkotykami, i został zatrzymany za kradzież perfum. Potem zajął się grafiką komputerową i marzył o współpracy z telewizją.