Michał Szułdrzyński: Osaczeni przez rosyjskich agentów

W ostatnich dniach wszystko stało się jasne: Polską rządzi Rosja. Zarówno władze kraju, jak i opozycja to albo tajni agenci Kremla, albo jego jawni wspólnicy.

Publikacja: 23.09.2022 17:00

Michał Szułdrzyński: Osaczeni przez rosyjskich agentów

Foto: materiały prasowe

To wszystko potwierdzone informacje. Przecież nie byłoby możliwe, by „Gazeta Wyborcza” opublikowała wywiad z byłym szefem wojskowych służb gen. Piotrem Pytlem, w którym powiedział, że obecny premier i szef jego kancelarii mogą być rosyjskimi agentami, a szef partii rządzącej wspiera Rosję, gdyby to nie była prawda. Tak samo „Wiadomości” TVP i „Gazeta Polska” nie przekonywałyby, że rząd Tuska realizował w Polsce interesy Putina, gdyby to nie była prawda, prawda? Przecież to poważne media, i jeśli piszą, że obecny premier jest tajnym agentem Kremla, a były był ich jawnym poplecznikiem, to przecież nie jest to na pewno polityczna walka prowadzona za wszelką cenę, ale szczera prawda.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Nieświadomie ku katastrofie

A więc jesteśmy zgubieni. W przyszłym roku Polacy będą mogli wybierać jedynie między różnymi frakcjami ruskiej agentury. Właściwie to sytuacja przypominająca tę sprzed rozbiorów, gdy Polska udawała, że jest suwerennym państwem, ale kluczowe decyzje podejmował ambasador Rosji, a wymuszała ich realizację rosyjska armia.

Czy jednak rzeczywiście aż tak mało się od XVIII wieku zmieniło? Czy Amerykanie wysłaliby do Polski tysiące swoich żołnierzy, jeśliby mieli wiarygodne informacje, że zarówno rząd, jak i opozycja to ruska agentura? Czy poświęcaliby życie swoich chłopców, gdyby zarówno gen. Pytel, jak i „Gazeta Polska” oraz „Wiadomości” miały rację? Czy rzeczywiście rząd, który wysyła Ukraińcom dziesiątki czołgów i broń wartą 2 miliardy dolarów, by mogli bić Ruskich, jest kierowany przez Moskwę? A może to już tak piętrowa kombinacja wywiadowcza, że mamy się w niej wszyscy pogubić? Bo jeśli wszyscy mogą być oskarżeni o to, że są rosyjskimi agentami, to taki zarzut w pewnym momencie przestaje cokolwiek znaczyć. A chyba nie byłoby lepszej wiadomości dla prawdziwych rosyjskich agentów.

Czy Amerykanie wysłaliby do Polski tysiące swoich żołnierzy, jeśliby mieli wiarygodne informacje, że zarówno rząd, jak i opozycja to ruska agentura? Czy poświęcaliby życie swoich chłopców, gdyby zarówno gen. Pytel, jak i „Gazeta Polska” oraz „Wiadomości” miały rację? 

A może po prostu powinniśmy powiedzieć dość i zacząć siebie traktować poważnie? I w ogóle zacząć zachowywać się poważnie? Bo jeśli Jarosław Kaczyński po lekturze czegoś, co miało być raportem wyjaśniającym katastrofę smoleńską, bez mrugnięcia okiem mówi, że Rosjanie zabili polskiego prezydenta w spisku z byłym polskim premierem, a następnie nie dzieje się nic przez wiele miesięcy, to znaczy, że można powiedzieć wszystko i nikt za nic nie odpowiada.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Prawdziwa cena dezinformacji

Powinniśmy wreszcie zacząć traktować się poważnie. I to nie żaden symetryzm. Może jestem naiwny, ale uważam, że ani Tusk, ani Kaczyński nie są rosyjskimi agentami, ale politykami polskimi, którzy czasem mają rację, a czasem błądzą. Uważam, że polityka Kaczyńskiego w niektórych punktach była Rosji na rękę, ale w innych zmniejszała polską zależność od Rosji. Tam, gdzie Kaczyński flirtował z europejską skrajną prawicą, gdzie rozpoczął głupią wojnę z Unią Europejską, gdy rozpoczynał wojnę kulturową przeciw gender i LGBT, tam wpisywał się w rosyjską agendę. Ale gdy decydował o wzmocnieniu polskiego uzbrojenia, pomocy Ukrainie, dokończeniu gazoportu czy budowie Baltic Pipe, z pewnością realizował polski interes. Tak samo Tusk, czasem był zbyt naiwny wobec Rosji, gdy po 2007 roku wierzył w możliwość resetu. Ale gdy pisał listy do zachodnich polityków, sprzeciwiając się Nord Stream 2, gdy rozpoczynał budowę gazoportu czy proponował UE unię gazową, bez wątpienia działał w interesie Polski. Nie, nie mówię, że Tusk i Kaczyński są sobie równi. Mówię, że powinniśmy chłodno analizować ich osiągnięcia. I szukać prawdziwych rosyjskich agentów i sieci ich wpływów, a nie szafować oskarżeniami na prawo i lewo, bo wtedy tracimy zdolność analizy rzeczywistości, wpisując się w ruską dezinformację.

To wszystko potwierdzone informacje. Przecież nie byłoby możliwe, by „Gazeta Wyborcza” opublikowała wywiad z byłym szefem wojskowych służb gen. Piotrem Pytlem, w którym powiedział, że obecny premier i szef jego kancelarii mogą być rosyjskimi agentami, a szef partii rządzącej wspiera Rosję, gdyby to nie była prawda. Tak samo „Wiadomości” TVP i „Gazeta Polska” nie przekonywałyby, że rząd Tuska realizował w Polsce interesy Putina, gdyby to nie była prawda, prawda? Przecież to poważne media, i jeśli piszą, że obecny premier jest tajnym agentem Kremla, a były był ich jawnym poplecznikiem, to przecież nie jest to na pewno polityczna walka prowadzona za wszelką cenę, ale szczera prawda.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy