A już prawie się wyrwał. I w tym właśnie sęk. Cztery lata temu przegapił swoją szansę. Teraz oczywiście widzi to wyraźnie. Pamięta tamten wieczór. Dziesiąty sierpnia 2013 roku, zjazd z okazji pięćdziesiątej rocznicy ukończenia szkoły średniej, impreza przygotowywana od dziesięcioleci, wydarzenie wyrażające cząstkę Schenectady, którą zawsze nosił w sercu: lojalność wobec wspierających go ludzi oraz poczucie osamotnienia, jakie wyczuła w nim Chris w dniu ich pierwszego spotkania. Pat bardzo chciał wrócić – zarówno do tamtego czasu, jak i do miejsca – i dwa miesiące po wygranych drugi raz z rzędu finałach NBA rzeczywiście mu się to udało.