Reklama

Bojańczyk: Godzina, kiedy wyłączam radio

Czasem w samochodzie funduję sobie seans samobiczowania: włączam Radio TOK. Cokolwiek by powiedzieć o agresywnie propagandowym zacięciu tej stacji, nie można jej zarzucić braku profesjonalizmu.

Aktualizacja: 26.05.2016 17:20 Publikacja: 25.05.2016 12:50

Bojańczyk: Godzina, kiedy wyłączam radio

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Dobra polszczyzna, nieobecność debilnych żartów i komentarzy, jak w prywatnych rozgłośniach. Ale, ale. Okazuje się, że i tu, obok ambitnych debat politycznych, których uczestnicy pochylają się z troską nad łamaniem praw przez obecną władzę, przyda się pokokietować słuchacza o mniejszych wymaganiach. Znaczy się: młodszego, który w rozumieniu właścicieli mediów specjalnie mądry nie jest.

Oto wpadam na audycję niejakiego pana Owczarka („off-czarka"). Jego rozmówcą jest pani profesor archeologii, mowa o budowlach Mieszka I na Ostrowie Lednickim. Pani profesor opowiada, że pałace Mieszka były malowane na różowo, w deszczu ciemniały. Na to redaktor Owczarek: „ I co, mieszkańcy nie powiedzieli: »Kurde, Mieszko, coś nam ty tu za badziewie wstawił?«".

Jak rozumiem, zabieg jest taki: język profesorski przybliżmy młodemu słuchaczowi. Bo języka profesorskiego on nie rozumie, a jeśli nawet zajarzy, to uczona gadka nudzi go śmiertelnie.

Co z tym zrobić? Liftingujemy wywód za pomocą wstawek języka tzw. młodzieżowego.

Na przykład słowo „kurde". Niby nic, a dodaje smaku. Nie trzeba go wypipać, a słuchacz od razu poczuje, że jest mu fajnie, mówi do niego ktoś fajny, a nie jakiś dęty profesorek. I od razu takiego słuchacza sobie zjednujemy. Jest nasz. A słuchacz to dla stacji, jak wiadomo, zdobycz bezcenna.

Reklama
Reklama

A gdyby tak zmodyfikować również język podręczników szkolnych? Wprowadzić trochę nowoczesności do literatury? Bo, powiedzmy sobie szczerze, te wszystkie Mickiewicze i Słowackie to ramoty. Kogo to w ogóle obchodzi, kto to w ogóle rozumie? Weźmy pierwszy z brzegu cytat z wieszcza:

„Mój Tadeuszku, rzekł stryj, czy Waszeć kąpany

W gorącej wodzie, czy też kręcisz jak lis szczwany,

Co indziej kitą wije, a sam indziej bieży?".

Gdyby to jakoś apdejtować, przetłumaczyć na dzisiejszy język, to może by było strawne. Na przykład: „Kurde, Tadziu, nieźle jesteś potłuczony, ściemniasz czy cię pogięło". Od razu brzmi lepiej, krócej, prościej i jakoś tak nowocześnie. Jak w Szekspirze Warlikowskiego. Jednym słowem, mamy to, o czym marzył autor – utwór trafił pod strzechy, czyli się klika.

Jeśli jesteśmy przy księgach, to na Facebooku mamy ostatnio wiele lamentu nad upadkiem czytelnictwa w Polsce. Statystyki są przygnębiające. W 2015 roku 5 milionów Polaków nie przeczytało żadnego dłuższego tekstu. Tylko ciekawe, czy istnieje związek między brakiem zainteresowania literaturą a językiem mediów... Bo, jak rozumiem, ci, co ubolewają, pochłaniają kilogramami dzieła literatury, i to nie Grocholę czy Paula Coelha, lecz dzieła grube i trudne.

Reklama
Reklama

I nigdy nie włączają komercyjnego radia ani telewizji... Nad ogólnym schamieniem załamują zresztą ręce także osobistości z kategorii kultura wysoka. Na przykład pan Wojewódzki, który w wywiadzie żali się, jak schamiała polska telewizja. „Dawniej w telewizji gość był witany słowiańskim gestem serdeczności i uprzejmości – wspomina lirycznie. – A dziś język wielokrotnie przekraczający tamtejsze schematy stał się medialną normą"

Zaiste, jako rzecze Kuba, zła moneta wyparła dobrą. Dlatego nie przychodzi mi nawet do głowy włączyć Radio ZET, Rock czy cokolwiek w tym rodzaju. Trochę mnie jednak niepokoi, czy w tym kierunku nie zmierza również ukochana Dwójka, niezdobyta dotąd przez komercję twierdza kultury. Ale oto, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom słuchacza, który posługuje się sprawnie słowem „kurde", w piątek wykrojono tam kawałek pt. „Pop-południe". Jak sama nazwa wskazuje, jest to godzina z muzyką pop. Tylko jedna, ale po co? Mamy dziesiątki rozgłośni, w których nie ma nic poza łomotem: jedyną stacją nadającą muzykę poważną, programy literackie, słuchowiska, i to nieposiekane reklamami środków na zgagę, jest właśnie Dwójka. Czy godzina pop odmłodzi, rozszerzy, zmieni elitarne audytorium tej stacji?

Dla mnie jest to jedyny moment, kiedy programowo radioodbiornik wyłączam. Faktycznie, nie jestem młoda, o moją słuchalność nikt nie będzie walczył. Targetem dla środka na zgagę mogłabym być. Szkoda, że nigdy nie mam zgagi.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

Reklama
Reklama
Plus Minus
Jan Maciejewski: Zaczarowana amnestia
Plus Minus
Agnieszka Markiewicz: Dobitny dowód na niebezpieczeństwo antysemityzmu
Plus Minus
Świat nie pęka w szwach. Nadchodzi era depopulacji
Plus Minus
Pierwszy test jedności narodu
Plus Minus
Wirtualni nielegałowie ruszają na Zachód
Reklama
Reklama