Plus Minus: Na Facebooku ostro komentuje pani politykę i pisze list do Jarosława Kaczyńskiego. Walczy pani o ustawę o statusie artysty zawodowego i opłaty od smartfonów. Ale w czwartej części „Kogla-mogla" nie odbija się nic z dzisiejszych niepokojów. To celowe założenie?
Oczywiście. Podziały w społeczeństwie, stosunek do obecnej władzy, do szczepień, aborcja, prawa kobiet to tematy bardzo ważne, ale doraźne. Ja chciałam zaproponować widzom film popularny, odrywający ich od codziennych problemów. W „Koglu-moglu" i „Galimatiasie" – dwóch pierwszych filmach tej serii – nie było aluzji politycznych czy odniesień do ówczesnej rzeczywistości i może dzięki temu one nadal funkcjonują. Pisząc „Koniec świata, czyli kogel-mogel 4" nie miałam ambicji, by stał się on społeczną diagnozą. Cieszę się, gdy ludzie podczas seansu się śmieją. Jeśli będę chciała napisać scenariusz o dzisiejszych problemach, na pewno nie będzie to komedia romantyczna.