Po udanym występie na prounijnym wiecu, podczas którego bohaterka powstania warszawskiego zachwyciła publiczność strofowaniem próbującego ją zagłuszyć Roberta Bąkiewicza, szacowna pani Wanda postanowiła pójść za ciosem i domaga się delegalizacji Marszu Niepodległości. Postulat zachwycił opozycję, bo idealnie wpisuje się w coroczne listopadowe rytuały, w ramach których prezydent miasta próbuje marszu zakazać, argumentując to niestosownym zachowaniem uczestników marszy wcześniejszych, a potem sąd mu uświadamia, że wolność zgromadzeń to jest w konstytucji na poważnie i nie można jej prewencyjnie odbierać, nawet tak antypatycznym postaciom jak pan Bąkiewicz.